Wójt Bysławia, w rozmowie z "Tygodnikiem Tucholskim", przeprasza za zaistniałą sytuację, a prezes OSP podkreśla, że to woda przedostaje się do środka, a nie ścieki. Kobiecie udało się jakimś cudem w ostatniej chwili wynająć inną salę. Uroczystość weselna miała się odbyć w Domu Strażaka w Bysławiu. - Zarezerwowałam tamtejszą salę cztery miesiące temu. W miniony poniedziałek pojechaliśmy do Urzędu Gminy w Lubiewie, aby uiścić opłatę za jej wynajem. Następnie pojechaliśmy do Bysławia obejrzeć pomieszczenia oraz sprzęt - opowiada pani młoda. - W pierwszej kolejności mieliśmy problem z odnalezieniem osoby odpowiedzialnej za klucze. To, co zastaliśmy w momencie oględzin, było okropne. W piwnicy, gdzie mieści się kuchnia, z kratki odpływowej wylewała się kanalizacja. Wszystko podnosiło się do góry, a zapach, który się unosił w budynku, był nie do opisania. Jak w takich warunkach można przygotowywać jedzenie? - zastanawiała się wzburzona kobieta. W związku z tym rodzina zmuszona była podjąć decyzję o zmianie miejsca uroczystości. - Pojechaliśmy do urzędu, gdzie otrzymaliśmy zwrot wpłaconych za wynajem pieniędzy. Ale nie ten problem był najważniejszy. Jak bowiem na kilka dni przed ślubem można znaleźć wolną salę? Kosztowało nas to naprawdę sporo nerwów, dlatego też chcemy ostrzec kolejne pary przed takimi właśnie incydentami - mówi młoda kobieta. O wypowiedź na ten temat reporterzy "Tygodnika Tucholskiego" poprosili wójta Michała Skałeckiego, który aktualnie jest zarządzającym i odpowiedzialnym za wspomniane pomieszczenia. - Między gminą a OSP w Bysławiu w chwili obecnej nie ma umowy użyczenia lokalu, dlatego też poleciłem odebrać klucze od wynajmowanych pomieszczeń. Mamy świadomość tego, że kuchnia nie spełnia oczekiwanych wymogów i są nieustanne problemy z kanalizacją, przy której czyszczeniu odnajdujemy różnego rodzaju rzeczy: kurtki, pampersy, a nawet padnięte prosiaki. Dlatego też obiekt nie powinien być wynajmowany. W tym momencie jako osoba odpowiedzialna za salę mogę jedynie gorąco przeprosić za całą zaistniałą sytuację - tłumaczył wójt Skałecki. To, że kanalizacja była we wspomnianym czasie zapchana, potwierdza kierownik zakładu komunalnego Alojzy Ornowski. - Po przeczyszczeniu urządzeń kanalizacyjnych woda zeszła. Nie powinno się z tego robić aż takiego problemu. Posprzątalibyśmy i we wtorek panie mogłyby wejść do kuchni bez problemu - twierdzi kierownik Ornowski. Kilka słów na temat zaistniałej sytuacji powiedział reporterom "Tygodnika Tucholskiego" także Paweł Urban, komendant gminny i prezes OSP w Bysławiu. - OSP Bysław miał podpisaną umowę użyczenia z gminą do wiosny tego roku. Obecnie czekamy na kolejne uregulowanie, bowiem w budynku funkcjonują również inne podmioty. W myśl tego w momencie, kiedy nie ma umowy, osobą zarządzającą salą jest wójt. Nasz w tym wszystkim jest jedynie sprzęt i wyposażenie - informuje Paweł Urban. - Co zaś się tyczy pomieszczeń piwnicznych, tzw. kuchennych, to istnieje tam problem cofania się wody. To nie są ścieki. Po prostu w momencie większych ulew woda przedostaje się odpływem do środka. W chwili obecnej jest już przygotowany projekt modernizacji i adaptacji pomieszczeń na cele kuchenne. Oczekujemy teraz na rozpoczęcie inwestycji. Rozumiem zdenerwowanie tej pani, która po wejściu zastała tam wodę oraz zaduch spowodowany długim nieużytkowaniem lokalu, ale jako strażacy ochotnicy nie mamy osoby, która byłaby w stanie kontrolować pomieszczenia każdego dnia - dodaje na zakończenie prezes. Lucyna Zdanowska