Mecz trampkarzy mogileńskiej Pogoni z Kujawianką Strzelno na boisku w Dąbrówce sędziował znany w regionie arbiter Waldemar Niemeczek. W pomeczowym protokole, który trafił do Okręgowego Związku Piłki Nożnej w Bydgoszczy, opisał, jak w czasie meczu w składzie mogileńskiej drużyny doszło do oszustwa. Nie spodziewał się, że ze strony trenera mogileńskiej drużyny Zygmunta Chełmińskiego spotka go taki srogi sportowy zawód. Byli przecież kolegami. Znają się z murawy boiska. Chełmiński też kiedyś pracował jako arbiter. - Ja mu powiedziałem po meczu "aleś ty mi zrobił porutę". Zresztą nie tylko mnie, ale także sobie, zawodnikom i prezesowi. Takich numerów się nie robi, tym bardziej w tak poważnym klubie jak "Pogoń" Mogilno - opowiada reporterowi sędzia z Janikowa. Jak łyse konie Przed każdym meczem trenerzy podają do protokołu meczowego skład wyjściowych jedenastek i rezerwowych, jakich ma do dyspozycji w danym dniu. Protokół podpisuje kierownik drużyny. Nie inaczej było 9 września. Skład Kujawianki podał trener Piotr Glanc, a skład Pogoni Zygmunt Chełmiński. Na murawie w wyjściowej jedenastce Pogoni pojawił się Maciej Szymański z Dąbrówki. W drużynie gra jeszcze Marcin Szymański, a kierownikiem jest jego ojciec Mirosław Szymański. Obaj z Maciejem Szymańskim nie mają żadnych związków rodzinnych. Maciej Szymański grał w tym spotkaniu na kartę nieobecnego podczas meczu Mikołaja Łuczyszyna. Do protokołu trener Chełmiński nie podał jednak nazwiska Macieja Szymańskiego tylko Łuczyszyna. W dokumentach był Łuczyszyn, na boisku Maciej Szymański. Pozostali trampkarze mogileńskiego zespołu zdawali sobie sprawę, że są świadkami oszustwa. Przecież Maciej Szymański nie był nawet zarejestrowany jako piłkarz, nie miał karty zawodniczej. Jeszcze na dodatek był starszy od rocznika trampkarzy. W tej kategorii grają chłopcy w wieku 13-14 lat. Maciej Szymański miał 15 lat. W oszustwie zorientowali się piłkarze Kujawianki, którzy zgłosili to w przerwie meczu swojemu trenerowi. Okazało się, że syn trenera Kujawianki Kamil Glanc i inny piłkarz Jakub Nowakowski znają Łuczyszyna, bo chodzą z nim do jednej klasy Gimnazjum Sportowego w Bydgoszczy. - Podeszli do mnie moi gracze i powiedzieli, że osoba grająca w przeciwnej drużynie nie jest tą osobą, która na boisku być powinna - mówi trener Kujawianki Piotr Glanc. Przyznał się Sędziemu w przerwie zawodów kapitan drużyny Kujawianki zgłosił protest w tej sprawie. Wówczas Waldemar Niemeczek poprosił kapitanów obu drużyn oraz zawodnika Macieja Szymańskiego z kartą zawodniczą do siebie. Co ciekawe, Szymański musiał być wtajemniczony wcześniej i przygotowany do oszustwa przez opiekunów drużyny. Wyrecytował, że nazywa się Mikołaj Łuczyszyn i bezbłędnie podał adres zamieszkania oraz datę urodzin Łuczyszyna. Wtedy sędzia poprosił o legitymację szkolną, by porównać dane i potwierdzić personalia piłkarza. I tu zaczęły się schody, Szymański nie miał legitymacji. - Powiedziałem mu, że spotkamy się w Bydgoszczy na konsultacji i wtedy dokładnie sprawdzimy tożsamość. Dopiero wtedy skrzywił minę i powiedział "Proszę pana, nie jestem tym, za którego się podałem. Na karcie jest zupełnie ktoś inny". Później powiedział, że nazywa się Maciej Szymański - mówi Waldemar Niemeczek. W II połowie już nie zagrał. Sędzia wszystko opisał w pomeczowym sprawozdaniu i zawiózł do Bydgoszczy. Tym sposobem OPZN przyznał walkower 3:0 zawodnikom Kujawianki Strzelno, choć na boisku pogoniści wygrali 4:0 po golach: Huberta Bembenka 2, Jakuba Siemczyka i Wojciecha Mielcarka. Śmiał się Nic złego w tej sytuacji nie widzi trener Zygmunt Chełmiński. - Tam zaszła pomyłka tylko i wyłącznie w pisowni. Niech się pani najpierw dowie dokładnie, jak to było - mówił ironicznie. Gdy reporter tłumaczył mu, że wie z wielu źródeł, co się stało na meczu, trener przekonywał: - Nie, nie może pani wiedzieć, bo Maciej Szymański grał cały mecz i grał po prostu na swoją kartę. Zygmunt Chełmiński w tym momencie mija się z prawdą, bo Maciej Szymański został zdjęty z boiska po wykryciu oszustwa, ponadto okazał sędziemu kartę Łuczyszyna i przyznał się do oszustwa. Gdy powołaliśmy się na rozmowę z trenerem Glancem, Chełmiński wzburzony mówił: - Ale co mnie tam obchodzi trener "Kujawianki". Proszę pani, jak się pani dowie dokładnie, proszę wtedy do mnie zadzwonić. Pani nic nie wie. Pani wie, że w jakimś kościele dzwony dzwonią. Chce pani zrobić jakąś sensację, ale nie wie pani, gdzie dzwonią. Gdy spytaliśmy, dlaczego w takim bądź razie OZPN ukarał Pogoń, odpowiedzią w słuchawce był śmiech Chełmińskiego. - Dlaczego się pan śmieje, czy to co pan zrobił, jest takie śmieszne? - spytała trenera reporterka. - Nie, to pani jest śmieszna, bo porusza pani temat, w którym nie wie wcale, o co się rozchodziło - mówił. Zygmunt Chełmiński uważał, że OZPN ukarał walkowerem jego drużynę niesłusznie. Niedopatrzenie Prezes Pogoni Sławomir Woźniak znał sytuację i przeprowadził z trenerem Chełmińskim i kierownikiem Mirosławem Szymańskim rozmowę wychowawczą. Zapowiedział im jednocześnie, że jeżeli OZPN poza walkowerem nałoży jeszcze na klub karę finansową, to opiekunowie trampkarzy pokryją ją z własnych kieszeni. - Oni tak mi sprawę przedstawili, że to było niedopatrzenie, że ten zawodnik grał, a nie był zgłoszony. Niedokładnie sprawdzili, czy ten zawodnik może grać czy nie - próbował tłumaczyć ich zachowanie prezes Woźniak.Zapewnił jednak: - Wiadomo, przy następnym jakimkolwiek niedopatrzeniu będą inne sankcje karne. Tragedia dla klubu Sędzia Waldemar Niemeczek zwraca uwagę, że takie oszustwo ma zawsze krótkie nogi: - W tym przypadku zawodnicy "Kujawianki" i "Pogoni" bardzo dobrze się znają, jak łyse konie. Razem uczęszczają do szkół, a pomimo to trener "Pogoni" jeszcze takie hece robi. Szkoda, że trener nie widzi nic złego, w tym co się wydarzyło. Przecież prezes "Pogoni" mnie przepraszał. Powiem pani, że to, co się wydarzyło, jest to tragedia, a działalność klubów powinna być przecież wychowawcza. Potem rośnie nam taka reprezentacja. To są dopiero trampkarze. - Moim zdaniem, podstawili zawodnika, aby wzmocnić swoją drużynę. Nie wiem, jakby się potoczyły losy tego meczu, gdyby wszystko było zgodne z prawdą - mówił trener Piotr Glanc. Trener trampkarzy Kujawianki dodaje, że takie sytuacje nie powinny mieć miejsca. Że nie na tym polega sport, a tym bardziej w tej grupie wiekowej, żeby tak młodych ludzi uczyć oszustwa. Magdalena Lachowicz