W czasie gdy doszło do tragedii, część grupy morsów kąpała się w przeręblach skutego lodem jeziora, a część ogrzewała się przy ognisku. Jeden z mężczyzn podjął próbę przepłynięcia pod lodem pomiędzy przeręblami oddalonymi o około cztery metry, ale utknął pod lodową taflą i nie wypłynął. Kiedy doszło do zdarzenia, na zewnątrz było minus 15 stopni Celsjusza. Na miejsce skierowano trzy zastępy strażaków i grupę wodno-nurkową. - Zgłoszenie otrzymaliśmy około 10.45. Policja zastała już na miejscu strażaków, którzy przeszukiwali teren jeziora - mówi Interii st. asp. Dorota Rupińska z KPP w Rypinie. Strażacy jeszcze przed przyjazdem nurków wykuli dodatkowe przeręble i wyciągnęli mężczyznę. Niestety, podjęta próba reanimacji mężczyzny po tym, jak przebywał pod lodem około dwóch godzin, zakończyła się niepowodzeniem. Lekarz stwierdził zgon. - Mężczyzna był w wieku 45 lat. Jego ciało zostało zabezpieczone. Prowadzone jest śledztwo pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Rypinie - informuje Interię Dorota Rupińska. Jak dowiadujemy się w rypińskiej straży pożarnej, 45-latek nie był początkującym morsem. Praktykował od dłuższego czasu. Czytaj także: W góry w staniku i spodenkach. Kobieta w poważnym stanie - Jeśli przeciągniemy pobyt w lodowatej wodzie zbyt długo, w najlepszym wypadku możemy dostać drgawek, w najgorszym - wpaść w hipotermię, nabawić się odmrożeń. Tego nie chcemy, przecież mieliśmy się poczuć zdrowiej, a nie zyskać nowe problemy. Dlatego też uczmy się pod opieką instruktora i wchodźmy w ten świat odpowiedzialnie - zwraca uwagę w rozmowie z Interią polski "Iceman", Michał Sroka. Czytaj także: Morsowanie prawdopodobnie nigdy nie było w Polsce tak popularne jak obecnie