Państwowe Przedsiębiorstwo Zbożowe warte 10 mln w 1993 roku było w nienajlepszej kondycji i prywatyzacja miała być dla niego ratunkiem. Znaleźli się chętni do kupna zakładu i wyprowadzenia go na prostą. Wśród nich był nawet naukowiec z Uniwersytetu Warszawskiego. Zamiast planu naprawczego, nowy zarząd stopniowo ograniczał produkcję, wyprzedawał wyposażenie firmy, nie dokonywał bieżącej modernizacji ani zaplanowanych inwestycji. Jak mówi prokurator prowadzący sprawę, prezesi potrafili wypłacać sobie po 130 tys. zł za przeprowadzenie jakiejś analizy dla przedsiębiorstwa, kupowali od znajomych spółek zupełnie niepotrzebny, ale bardzo drogi sprzęt, nie płacili podatków, jeździli w dalekie delegacje, wyposażali mieszkania. W efekcie długi firmy powiększyli o 7 mln zł. Toruńska prokuratura zakończyła już śledztwa w ich sprawie i przygotowała akt oskarżenia. Obu mężczyznom grozi do 10 lat więzienia.