Mieszkańcy Torunia o strefie zero i pierwszym wykrytym przypadku ptasiej grypy w Polsce dowiadywali się z radia bądź bezpośrednio od dziennikarzy, którzy rano pojawili się w pobliżu przystani sportów wodnych, czyli miejsca, gdzie natrafiono na martwe ptaki. Zobacz galerię: Toruń: Zamknięta strefa zero - Ja się nawet nie orientuję. Dopiero tata mi powiedział - mówiła reporterowi RMF młoda kobieta. - A jeszcze wczoraj wieczorem byłam tu z psami na spacerze. I wczoraj, i przedwczoraj można tu było chodzić baz żadnych problemów - podkreśla. Przedstawiciele lokalnych władz upierają się jednak, że już w sobotę zabezpieczono teren. - Od godz. 16 ten teren był zabezpieczony. Były tam patrole straży miejskiej, mówiąc wprost, przeganiające wszystkich, którzy próbowali dojść do miejsca, w którym przebywają żywe łabędzie - twierdzi prezydent Torunia Michał Zaleski. I choć władze zarzekają się, że wszystko dzieje się zgodnie z procedurami, to należy zaznaczyć, że oficjalne informacje o wykrytym wirusie H5 przekazano dziennikarzom dopiero na konferencji prasowej o godz. 13; do tego czasu pozostawały nam jedynie domysły. Dodajmy, że dopiero po spotkaniu z mediami władze rozpoczęły wytyczanie specjalnych stref ochronnych: 3-kilometrowej strefy zapowietrzonej i 10-kilometrowej - obserwacyjnej. Późnym popołudniem rozpoczęto także stawianie tzw. śluz, czyli mat ze środkiem dezynfekującym. A takie maty są konieczne, bo w strefie zamkniętej jest wiele kamienic i ludzie muszą jakoś dojechać do pracy czy domów. Takie śluzy rozstawiono w czterech miejscach. W poniedziałek rozpocznie się montaż kolejnych mat na obszarze strefy obserwacyjnej. Zobacz raport specjalny: Wirus krąży nad światem