Sąd orzekł, że Bartosz D. z Chełmży znęcał się z szczególnym okrucieństwem nad swoim psem Fijo. Pod koniec stycznia zwierzę zostało brutalnie pobite przez właściciela. Miało m.in. powybijane zęby, złamaną szczękę oraz dotkliwy uraz kręgosłupa, który doprowadził do paraliżu tylnych łap, a także złamanie kości udowej. Bartosz D. był poszukiwany listem gończym i po zatrzymaniu przez policjantów wyjaśnił w prokuraturze, że ukrywał się po zdarzeniu za granicą. Przed sądem konsekwentnie nie przyznawał się do winy, twierdząc, że będąc pijanym przewrócił się na psa w swoim mieszkaniu. Sąd nie dał wiary jego tłumaczeniom, uznając je za całkowicie niewiarygodne. W sprawie bardzo istotne były również opinie biegłych. Wyrok jest nieprawomocny. Mężczyzna nie pojawił się na odczytaniu wyroku. Katarzyna Topczewska, pełnomocnik Fundacji "Judyta", która zaopiekowała się psem po pobiciu, powiedziała, że będzie rozważana w tej sprawie apelacja. "Liczyłam na najwyższy wymiar kary w tych okolicznościach, czyli trzy lata więzienia. Trzeba brać pod uwagę również to, że po nowelizacji przepisów, gdyby ten mężczyzna zrobił to samo kilka miesięcy później, to groziłaby mu już kara do 5 lat pozbawienia wolności. Dobrze jednak, że zapadł wyrok bezwzględnego pozbawienia wolności. Postawa oskarżonego, brak jakiejkolwiek skruchy, a nawet ironiczne podchodzenie do sprawy świadczą o tym, że kompletnie nie żałuje tego, co zrobił. Mam nadzieje, że ten wyrok będzie przestrogą dla innych" - powiedziała Topczewska.