Po kilku minutach okazało się, że kobiecie odeszły wody, a poród właśnie się zaczyna. - Początkowo nawet nie zauważyłem, że jest w ciąży. Dopiero jak już jechaliśmy, a pani zaczęła się kręcić i narzekać na bóle, zaczęło mi coś świtać - mówi taksówkarz. Warunki na drodze nie były sprzyjające. Na ulicy Kossaka taksówka utknęła w korku. - Trwało właśnie odśnieżanie ulicy. Udało mi się przejechać szybciej, ale okazało się, że mamy bardzo mało czasu - opowiada kierowca. Wtedy przyśpieszył i powiadomił swoją centralę, by ta zadzwoniła do szpitala. Po drodze zjechał i rozłożył ciężarnej na siedzeniach ceratę. Gdy znów ruszył - kierując się już bezpośrednio pod wjazd na oddział porodowy Wielospecjalistycznego Szpitala Miejskiego im. Warmińskiego przy ulicy Szpitalnej - pojawił się kolejny problem - przejazd był zablokowany z powodu remontu. Po kilku minutach kluczenia nie było już czasu do namysłu. Pasażerka zawołała z tylnego siedzenia: główka już wychodzi! Szofer wysiadł, obiegł samochód i oczom nie wierzył. - Rzeczywiście widoczna była główka. Nie wiem, jak to się stało, ale nie spanikowałem - opowiada wciąż przejęty pan Andrzej. - Chwyciłem za tę główkę, później za ramiączka, delikatnie i jakoś tak dzieciątko wyskoczyło. Później jeszcze tak delikatnie przetarłem buźkę. Maleństwo zaczęło płakać. Wiedziałem, że już jest w porządku. Urodzony w taksówce chłopiec jest zdrowy i waży około trzech kilogramów. Szef korporacji taksówkarskiej zadeklarował, że gdy dorośnie - może liczyć na pracę. Sam taksówkarz zyskał już kilka przydomków - m.in. "tata", "położny" i "akuszer". Przyjaciele dzwonią do niego z gratulacjami. Jednak Pan Andrzej jest skromny: jakoś się udało. Żadne bohaterstwo, robiłem, co mogłem. Przygoda życia... będzie, o czym opowiadać. Tomasz Fenske ODEBRAŁ PORÓD W TAKSÓWCE