Dom nadaje się do remontu, który obiecał wykonać właściciel firmy przewozowej z Kruszwicy. Wszelkiej możliwej pomocy udzielił także burmistrz Strzelna. Czekał na szwagra - Miał do nas dziś przyjechać szwagier - opowiada mieszkaniec Witkowa Wiesław Chęciński - Była 7:15. Stałem w kuchni oparty o lodówkę i patrzyłem przez okno, czy go nie widać. Zobaczyłem, że jedzie załadowany burakami tir. Samochód wychodził z zakrętu, ale jechał lewą stroną. Wyglądało, jakby wyprzedzał, ale nie było wyprzedzanego samochodu. Samochód kierował się prosto na nasz dom. Nogi się pode mną ugięły. Nie mogłem się z przerażenia ruszyć, a samochód szybko zbliżał się w kierunku domu. Gdybym chciał uciekać, to bym nie mógł. W chwilę później było słychać ogromny hałas. Z pokoju od drogi wydobyły się kłęby kurzu. Ja stałem cały czas, jak wryty. Wbił się w dom Ciężarowy renault z naczepą załadowaną burakami cukrowymi po wyjechaniu z zakrętu zjechał na lewy pas jezdni, następnie na pobocze i po przejechaniu około 100 metrów staranował dom mieszkalny, wbijając się na głębokość około 2 metrów w głąb pokoju. Zniszczył go doszczętnie. Także kabina ciężarówki została zniszczona. W momencie, kiedy samochód taranował dom, wewnątrz znajdowało się 7 osób: 4 dorosłych i 3 dzieci. Ósmy domownik przebywał w tym czasie na podwórzu. W kuchni oprócz Wiesława Chęcińskiego krzątała się jego 61-letnia matka. Zdążyła dosłownie w ostatniej chwili wyjść z pokoju. - Mama przekroczyła próg pokoju i kuchni niemal w momencie, kiedy samochód uderzył w dom - mówi żona jednego z braci. Szedł jak pocisk W tym samym czasie, w którym Wiesław Chęciński patrzył przez okno, jego brat Krzysztof Chęciński stał na środku podwórza. - Zobaczyłem ciężarowy samochód, jak wychodzi z zakrętu, ale jakoś tak dziwnie, lewym pasem. Kiedy znalazł się na poboczu, dotarło do mnie, że idzie centralnie na dom. Zbliżał się jak pocisk. Wiedziałem, że coś się stanie. Ruszyłem w stronę wejścia do domu. Kiedy byłem w środku, samochód już uderzył w dom. Mama krzyknęła "Ratuj Anetę". Wbiegłem do pokoju, w którym spała żona. Zobaczyłem, że jest przygnieciona szafami, które odsunąłem i wydobyłem ją spod szaf. Była przytomna, ale w szoku - mówi Krzysztof Chęciński. Szafy uratowały życie Łóżko Anety Chęcińskiej stało naprzeciw ściany, w którą uderzyła ciężarówka. Szafy przeleciały przez cały pokój i zatrzymały się na łóżku. Stworzyły tunel, w którym znalazła się Aneta Chęcińska. Na meble poleciały mniejsze i większe fragmenty muru. Prawdopodobnie szafy uchroniły kobietę przed odniesieniem większych obrażeń, a być może nawet uratowały jej życie.