Budowa trwa od roku i ten rok wystarczył, by drogi rozsypały się pod kołami ciężarówek, koparek i spychaczy. - Nie ma praktycznie przejazdu. Zamiast remontować stawiają znaki - narzekał jeden z kierowców. Dlatego starosta Wioletta Wiśniewska grozi, że powiat drogi naprawi we własnym zakresie i wyśle wykonawcy rachunek. Nie mówiąc o tym, że zamknie je dla ciężkiego sprzętu. - Do momentu niezrealizowania umowy, która nakłada na nich również obowiązki - argumentuje. Bo faktycznie taka umowa istnieje. Problem w tym, że jak podkreśla inwestor - Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad - jest w niej mowa o utrzymaniu dróg w stanie przejezdnym. Pełna naprawa to melodia przyszłości. - Dopiero po zakończeniu te drogi będą odtwarzane do takiego stanu, w jakim były przed budową - mówi Tomasz Okoński z GDDKiA. Aleksandrów Kujawski nie składa broni i na naprawę dróg daje wykonawcy miesiąc.