Wniosek Kraśnego Od kilku miesięcy w ratuszu aż huczy o tym, że starosta i wysoko postawieni notable powiatowi mają chrapkę na przejęcie budynku, w którym mieści się gmina i starostwo, na rzecz powiatu. Obecnie budynek ratusza należy do gminy, a powiat wynajmuje pomieszczenia o powierzchni około 600 m2 płacąc czynsz. Radnego ze Strzelna Jana Szarka zainteresował na wrześniowej sesji Rady Powiatu zdawkowy zapis w sprawozdaniu starosty z pracy Zarządu Powiatu, mówiący o tym, że członkowie dyskutowali o procedurze odzyskania majątku powiatowego. Ani słowem nie wspomniano jednak w informacji przekazanej radnym, o jaki majątek chodzi. W pierwszej chwili starosta Tomasz Barczak chciał, by do tej sprawy odniósł się członek zarządu Jacek Kraśny. Powiedział: Wniosek pana Jacka Kraśnego... i urwał w pół słowa. Wyglądało to tak, jakby starosta powiedział coś, czego publicznie nie powinien powiedzieć. Tymczasem do gazety już wcześniej docierały informacje, że były burmistrz Mogilna Jacek Kraśny, który przegrał ostatnie wybory na ten fotel z Leszkiem Duszyńskim, teraz na zarządzie powiatu lobbuje przeciwko interesom gm. Mogilno i za odebraniem jej budynku ratusza. Przypomnijmy także, że to nie kto inny, tylko Jacek Kraśny, gdy jeszcze był burmistrzem, optował za kupnem na potrzeby gminy budynku po Banku Gdańskim nad jeziorem przy ul. Kościuszki. Nigdy do tego kupna nie doszło, bo zamysł zablokowali mogileńscy radni, nie zgadzając się na przeznaczenie kilkudziesięciu tysięcy złotych na kaucję. Na początku tej kadencji zainteresowane kupnem budynku po banku było także starostwo, ale ostatecznie budynek trafił w prywatne ręce. Ratuszowa pokusa Na sesji wyjaśnieniem sprawy podejmowanych prób przejęcia budynku ratusza przy ul. Narutowicza bądź jego części zajęła się Aleksandra Kędzierska z powiatowej geodezji. Gmach przy ul. Narutowicza budowany był na potrzeby pierwszego starosty mogileńskiego. W latach 70. poprzedniego stulecia w momencie reformy administracyjnej kraju nastąpił dwustopniowy podział władzy. Zniknęły powiaty, były tylko województwa i gminy. Ponieważ budynek był wpisany do ksiąg wieczystych jako własność Skarbu Państwa, gmina mogła zgodnie z prawem skomunalizować go i wpisać się do księgi wieczystej jako właściciel. - Istnieje taka możliwość, aby pokusić się o odzyskanie jakby prawa własności. Wojewoda uchyliłby na nasz wniosek decyzję komunalizacyjną. No i być może nadałby nam prawo do tych właśnie pomieszczeń. Wbrew pozorom tych pomieszczeń aż tak mało nie było - tłumaczyła radnym powiatowym Aleksandra Kędzierska. Niech nam płacą Radny Radosław Trepiński uważał, że jeżeli pierwotnie budynek był własnością starostwa, to ubieganie się w tej chwili o piwnicę lub strych jego zdaniem jest bez sensu (zaznaczył, że mówi to z ironią). - Jeżeli już, to powinniśmy ubiegać się o całość budynku. My teraz płacimy, no to niech nam ktoś płaci - mówił radny. To już mówił bez ukrytej ironii. Był jedynym radnym, który wypowiadał się na temat tej sprawy na sesji. Co ciekawe, w ostatnich wyborach samorządowych był także kontrkandydatem Leszka Duszyńskiego do fotelu burmistrza. Potem Aleksandra Kędzierska wytłumaczyła mu, że starostwo nie może rościć pretensji do całego budynku, lecz tylko do pomieszczeń w jego najstarszej części. Miłuje porozumnienie Jeden z liderów powiatowego PSL Tomasz Barczak, tłumacząc sprawy starań o przejęcie budynku, cały czas starał się przedstawić jako osoba porozumienia, dążąca do zgody, której nie zależy wcale na przejęciu budynku. Pytał: - Co da społeczeństwu powiatu mogileńskiego, kto będzie właścicielem budynku? Za chwilę jednak wysyłał pod adresem burmistrza Duszyńskiego przytyki: - Mamy w Mogilnie sztandarowy budynek, troszkę zaniedbany, który staje się coraz bardziej zaniedbany. Bo budynek, w którym siedzi jeden i drugi samorząd, to trzeba ponieść koszty, by go utrzymać. To nieprawda, że samorządów nie stać. Trzeba pogłówkować skąd wziąć pieniądze i zrobić go reprezentacyjnym. Cały czas nie było jednak wiadomo, dlaczego właściwie starostwo podejmuje próby odzyskania budynku przy ul. Narutowicza.