- Decyzja o wszczęciu śledztwa, które ma wyjaśnić okoliczności śmierci dzieci została już podjęta. Na tym etapie jest to oczywiście postępowanie w sprawie, gdyż zbyt wcześnie na formułowanie ewentualnych zarzutów pod adresem konkretnych osób - poinformował Piotr Stawicki z Prokuratury Rejonowej we Włocławku. Do tragedii doszło w nocy z czwartku na piątek. Kobieta, która była w 35. tygodniu bliźniaczej ciąży, źle się poczuła. Gdy zgłosiła się do szpitala, lekarz prowadzący ciążę stwierdził, że należy rozważyć cesarskie cięcie, ale wcześniej potrzebne jest wykonanie badania USG. W pracy nie było jednak osoby, która mogłaby to badanie wykonać. Zaplanowano, że zostanie przeprowadzone w piątek. Lekarze zapewniali, że wszystko będzie dobrze. Co dwie godziny badali ruchy płodów. Jeszcze o północy wszystko było w porządku. Mimo to kolejne badanie wykazało, że dzieci zmarły. Kobiety nie zabrano od razu na cesarskie cięcie, by usunąć płody, tylko czekano 7 godzin, aż lekarz-specjalista przyjdzie do pracy i wykona USG. Jak mówił na antenie TVN24 ojciec dzieci, ciąża od początku przebiegała z komplikacjami. Najpierw wystąpiła cukrzyca, potem nadciśnienie. Kontrole w szpitalu W związku ze śmiercią bliźniąt Ministerstwo Zdrowia zleciło w sobotę skontrolowanie placówki. Jak wynika z wstępnych wyników kontroli, do których dotarła stacja TVN24, w szpitalu w czwartek wieczorem było dwóch specjalistów, którzy mieli uprawnienia do obsługi USG. Na razie nie wiadomo, dlaczego w takiej sytuacji nie zlecono badania. Nie wiadomo też, kiedy odbędzie się sekcja zwłok bliźniąt. Dodatkową kontrolę przeprowadzą Narodowy Fundusz Zdrowia i wojewoda. Źródło: TVN24/x-news