Kontakty policjantów z prostytutkami miały mieć miejsce przy obwodnicy Bydgoszczy. "Gazeta Wyborcza" na lokalnych stronach zamieściła zdjęcie rzekomej prostytutki w policyjnej kurtce i czapce, która siedzi za kierownicą radiowozu, a "Gazeta Pomorska" opisała zdjęcie, na którym prostytutka stoi w policyjnej kamizelce i czapce na tle lasu. Prostytutki, z którymi rozmawiali dziennikarze, twierdziły, że policjanci korzystali z ich usług. Rzeczniczka kujawsko-pomorskiej policji kom. Monika Chlebicz poinformowała, że zostało wszczęte wewnętrzne postępowanie wyjaśniające, które prowadzą Wydział Kontroli i Biuro Spraw Wewnętrznych. "Po uzyskaniu informacji na temat możliwych nagannych zachowań funkcjonariuszy, komendant wojewódzki policji w Bydgoszczy zdecydował o natychmiastowym wyjaśnieniu sprawy. Będziemy robić wszystko, aby zweryfikować ten sygnał. Jeśli okaże się, że opisane sytuacje miały miejsce, to jest to niedopuszczalne! Funkcjonariusze muszą liczyć się z surowymi konsekwencjami dyscyplinarnymi, a nawet karnymi" - napisała w oświadczeniu rzeczniczka kujawsko-pomorskiej policji. Kom. Chlebicz podkreśliła, że policjanci w ostatnim czasie - w związku z otrzymywanymi sygnałami - kontrolowali miejsca, gdzie może dochodzić do czerpania korzyści z nierządu. Funkcjonariusze legitymowali osoby stojące przy drogach i karali za wykroczenia drogowe, takie jak stwarzanie zagrożenia w ruchu drogowym, czy wjazd do lasu. W maju wylegitymowano ponad 400 osób i nałożono ok. 90 mandatów na kwotę prawie 40 tys. zł. - W tym kontekście musimy także sprawdzić czy opisane w artykułach prasowych sytuacje miały miejsce, czy też jest to próba zmuszenia funkcjonariuszy do zaniechania tych kontroli, podjęta przez osoby wobec których skierowano działania - podkreśliła rzeczniczka.