Za teren, gdzie leżą płyty, odpowiada zarząd Miejskiego Przedsiębiorstwa Nieruchomościami w Grudziądzu. Urzędnicy zapewniają jednak, że to nie oni utwardzali płytami teren. Twierdzą, że zrobili to handlujący przed cmentarzem zniczami i kwiatami. A płyty nie pochodzą z cmentarza komunalnego, ale innego, na przykład prywatnego parafialnego. "Grabarze nieraz oferowali załatwienie płyt z rozbiórek likwidowanych grobów. Zamiast iść do kruszenia, szły za flaszkę na utwardzanie alejek na działkach czy w ogrodach" - przyznaje pracownik pobliskiego stadionu. Sprawa wyszła na jaw, gdy przed cmentarzem zlikwidowano stoiska handlarzy. Płyty leżały pod nimi. Teraz zrobiono tam parking i auta parkują na płytach nagrobnych z nazwiskami i datami śmierci zmarłych. Te płyty powinny zostać zniszczone - mówi krótko prezes Zenon Różycki, zarządzający terenem, w skład którego wchodzi feralny plac. "Wybudowaliśmy pawilony i gdy kupcy opuścili plac, na jaw wyszły te płyty. Już nakazaliśmy kupcom uprzątniecie terenu i utylizację płyt. Jeżeli tego nie zrobią, powiadomimy organy ścigania i na koszt kupców zrobimy to za nich" - obiecuje. Okazuje się, że sprawą nie może zająć się prokuratura, bo w Polsce nie ma odpowiednich przepisów. Śledczy mogliby wkroczyć do akcji, gdyby ktoś ukradł elementy nagrobków lub je zniszczył. Ale do tego nie doszło.