Trzymał ich głową w dół, potrząsał tak, żeby z kieszeni wypadły monety. Jeśli nie skutkowało - wkładał głowy do pisuaru. Uczniowie niczego nie zgłaszali. Nie było wcześniej sygnałów, że dzieje się coś złego. Okazuje się, że tak ich zastraszył, że bali się powiedzieć - mówi dyrektor gimnazjum Krystyna Poremska.