Długa ulica Czerska kończy się skrzyżowaniem w centrum Śliwic. Ostatni fragment Czerskiej przed krzyżówką to łuk w prawo. Teoretycznie: gdyby zamiast jazdy tym łukiem w kierunku skrzyżowania przecięłoby się samochodem ulicę Czerską, to podróż zakończyłaby się uderzeniem w ścianę szczytową drewnianego... domu, a w najlepszym przypadku przebiciem się przez bramę na podwórko jego mieszkańców. Czy taka teoria może sprawdzić się w praktyce? Już się sprawdziła. I to cztery razy w ciągu ostatnich dziesięciu lat, a po raz ostatni kilka dni temu. - Powoli zaczynałem zasypiać i wtedy rozległ się ogromny huk, a ja nagle razem z łóżkiem znalazłem się na drugim końcu pokoju, przy przeciwległej ścianie - opowiada Marek Janecki, który przez kilka dni nie mógł dojść do siebie po tym, jak do pokoju, w którym właśnie zasypiał wpadł przebijając ścianę... opel astra. - W pierwszym momencie myślałem, że nie żyję. A o czym innym w takim momencie można by pomyśleć? Moje łóżko przestawił duży opel kombi roznosząc ścianę i wszystko co miał na swojej drodze. Tego nie można sobie wyobrazić, człowiek otwiera oczy, a tu prawie w całości w jego pokoju stoi samochód z pięcioma osobami w środku - kontynuuje relację pan Marek potwierdzając przy tym informację od policji, która w nocy z niedzieli na poniedziałek, krótko przez godziną 1.00 otrzymała zawiadomienie o kolizji drogowej w Śliwicach. Policja: posiada prawo jazdy od miesiąca - Przybyli na miejsce funkcjonariusze ustalili, że 19-letni kierowca opla astry nie dostosował prędkości do panujących warunków na drodze. Na łuku jezdni nie zapanował nad pojazdem. Zjechał z drogi, uderzył w drewniany budynek mieszkalny i zatrzymał się w jednym z pokoi, w którym spał właściciel posesji (...) Kierowca posiada prawo jazdy od miesiąca - opisuje nam to wydarzenie oficer prasowy tucholskiej komendy Brygida Zimnoch. Jak dodaje, w samochodzie poza kierowcą (badanie policji wykazało, że był trzeźwy) podróżowały jeszcze 4 osoby. "Proszę pana... To przecież czwarty raz" Kilka dni temu był opel, kilka lat wcześniej fiat 126p. Wcześniej kierowcy w nietypowy sposób "parkowali" u Janeckich także na podwórku, dwa razy. - Proszę pana... To przecież czwarty raz, już mi ciągnikiem wylądowali na podwórzu, a kiedyś maluch rąbnął w tę samą ścianę, co teraz opel. Oczywiście maluch takich szkód nie w domu nie wyrządził. A teraz samochód wjechał mi do domu. Ten pokój ma 5 metrów długości, opel zmieścił się prawie cały, tylko trochę wystawał poza budynek - dopowiada Andrzej Janecki, także mieszkaniec tego domu, brat pana Marka. Tak natomiast wyglądają wspomniane szkody: - W tym pokoju miałem meble, na które musiałem przecież zarobić. Straciłem wszystko co miałem. W sekundę tyle zostało zniszczone - mówi Marek Janecki. Jak słyszymy od rodziny, do momentu naszej wizyty w bardzo dużym stopniu udało się im posprzątać i m.in. zaślepić ogromną dziurę w ścianie domu. Aktualnie w pokoju nadal stoi jeszcze m.in. zniszczona meblościanka, wybite szyby w oknie zastępuje styropian, a od wewnętrznej strony ściany odstają wybite drewniane deski. Te, które odpadły całkowicie leżą już na podwórku. Konsekwencje Rodzina Janeckich: - Tak jak mówiłem, straciłem w mgnieniu oka wszystko, co miałem. Teraz czekamy na czwartek (12 marca), bo przyjedzie rzeczoznawca od ubezpieczeń. To jedyne, na co ja i rodzina możemy liczyć - mówi Mare Janecki. - Kierowca za spowodowanie kolizji został ukarany mandatem karnym w wysokości 300 złotych - informuje rzecznik policji Brygida Zimnoch. Piotr Paterski