- Nie ma dowodów, nie ma ciągu poszlak, który by tezy oskarżenia w tej sprawie potwierdzał - ocenił w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Piotr Kupcewicz. Według oskarżenia zabójstwo miał zlecić Tomasz G., były dealer Mercedesa z podbydgoskiej Brzozy, oferując za dokonanie morderstwa 50 tys. dolarów. Zlecenie miał przyjąć Henryk M., jeden z domniemanych szefów bydgoskiego półświatka, który odpowiadał w tym procesie wraz z trzema "podwładnymi", których oskarżono o dokonanie zbrodni. Sąd ocenił, że nie udało się w śledztwie wskazać motywu, którym miałby się kierować Tomasz G. zlecając zabójstwo Piotra K. Wskazano także, że oskarżenie w zbyt dużym stopniu opierało się na zeznaniach świadka koronnego i świadków incognito. - Świadkowie incognito składali przy tym zmienne zeznania i wyglądało na to, że nie mówią o tym, co im wiadomo, tylko powtarzają informacje, które pojawiały się w miarę trwania procesu - zaznaczył sędzia Kupcewicz. Przypomniano również, że na korzyść oskarżonych przemawia główny dowód - zeznania świadka zabójstwa. Mężczyzna, który widział z bliska mordercę, nie rozpoznał Adama S. głównego oskarżonego o wykonanie zabójstwa. Sąd jednocześnie skazał głównego oskarżonego, Tomasza G., za przekupienie konwojentów podczas śledztwa, grożenie oficerowi CBŚ i udział w wyłudzeniu 61 tys. zł z tytułu ubezpieczenia samochodu. Tomasz G. otrzymał łączny wyrok pięciu i pół roku więzienia, 60 tys. zł grzywny i 12 tys. zł kosztów sądowych, ale zaliczono mu na poczet kary prawie cztery lata spędzone w areszcie tymczasowym. Domniemanego organizatora zabójstwa, Henryka M., oczyszczono z tego zarzutu. Skazano go jednak na sześć lat więzienia za zorganizowanie i przewodzenie zbrojnemu gangowi. Za przynależność do gangu Henryka M. wymierzono domniemanemu zabójcy Piotra K. - Adamowi S. karę trzech i pół roku więzienia, a współoskarżonemu w tej sprawie Krzysztofowi B. za to samo karę dwóch i pół roku. Piąty oskarżony w tym procesie, Tomasz Z. został uniewinniony od zarzutu pomocy w dokonaniu zabójstwa Piotra K. Do zbrodni doszło 19 stycznia 1999 roku na parkingu oddziału PZU w Bydgoszczy. Do wsiadającego do swego samochodu Piotra K., wówczas dyrektora regionalnego Centrum Likwidacji Szkód i Oceny Ryzyka PZU, nieznany mężczyzna oddał dwa strzały z pistoletu, które okazały się śmiertelne. Przedstawiciel prowadzącej śledztwo w tej sprawie prokuratury z Lublina, zapowiedział, że decyzja o ewentualnym zaskarżeniu poniedziałkowego wyroku zostanie podjęta po otrzymaniu jego pisemnego uzasadnienia. Wyrok jest nieprawomocny.