Budowniczymi i pierwszymi właścicielami wiatraka byli bracia Janowscy. W latach 20. przejął go Kazimierz Połczyński. - Po kilku latach wpadł on w wielkie długi i wiatrak został wystawiony na sprzedaż przez komornika. Wówczas z przetargu kupił go mój dziadek Antoni Knyrek. Było to w roku 1928 i od tej pory był on w naszej rodzinie - opowiada Józef Knyrek. W 1937 r. Antoni Knyrek przekazał wiatrak synowi Janowi. Po śmierci Jana wiatrak przejął jego brat Kazimierz. W 1990 r. Kazimierz przeszedł na emeryturę i przekazał go obecnemu właścicielowi Józefowi Knyrkowi. 70-letni Józef Knyrek mieszka w Woli Kożuszkowej od urodzenia. - Był to ostatni "koźlak" na terenie gminy Jeziora Wielkie. Kiedyś było ich więcej. Jeden typu holender stał w Berlinku, drugi stał w Jeziorach. Niestety, wtedy były ciężkie czasy na zabytki i wszystko było rozbierane i niszczone. Nasza rodzina nigdy nie dostała żadnych pieniędzy na remont wiatraka - opowiada Józef Knyrek. W październiku 1958 r., jak mówi nam właściciel wiatraka, wiatr utrącił śmigła. Wówczas zaprzysiężony rzeczoznawca wykonywał inwentaryzację obiektu. Od tego momentu Józef Knyrek przerobił wiatrak na młyn elektryczny. - Jak ktoś miał młyn na prąd, to nie mógł mieć śmigieł, ponieważ to był taki chwyt, aby urzędnicy mogli w prosty sposób rozliczyć z podatku. Gdyby wiatrak miał śmigła na wiatr, to oni nie byliby w stanie sprawdzić, ile zboża przemielono, a tak sprawdzili sobie po zużyciu prądu. W ten sposób nas kontrolowano - opowiada Józef Knyrek. Najgorsze czasy zdaniem właściciela wiatraka były za rządów Władysława Gomułki. Wtedy najwięcej zabytków poniszczono. Najlepsze czasy były za Edwarda Gierka. Inaczej rozliczali rolników i więcej pieniędzy zostawało w gospodarstwie - opowiada Józef Knyrek. Wiatrak - młyn czynnie pracował do 1990 r. Później gospodarz przestał pracować ze względu na zdrowie i od tego czasu mielił ziarno tylko dla swoich potrzeb. W czwartek 23 lipca przez gminę Jeziora Wielkie, a tym samym nad gospodarstwem Józefa Knyrka w Woli Kożuszkowej, przeszła burza i wiał silny wiatr, który najprawdopodobniej naruszył konstrukcję wiatraka. Następnego dnia, w piątek, gospodarze usłyszeli wielki huk. - Pękła jedna belka, poleciała po ścianie i uderzyła w dwie poprzeczne belki. Wówczas ciężar wału podbił te dwie belki tak, że dach poleciał do góry. Aż mącznica wyskoczyła z górnego mocowania i w tym momencie wszystko się rozleciało - opowiada Józef Knyrek. Wiatrak, jak powiedzieli nam mieszkańcy gminy Jeziora Wielkie, był kompasem dla ludzi przejeżdżających przez gminę. Obecnie w miejscu wiatraka można zobaczyć tylko jego elementy. Natomiast gospodarz w szopach ma jeszcze wiele innych części wiatraka, w tym np. paprzycę. Fragment żarna kamiennego, które kiedyś używane było do mielenia zboża, zdobi skalniak znajdujący się w ogródku. Paweł Lachowicz