Mecz był zacięty i wyrównany, ale po zawodnikach obydwu ekip widać było, że dłuższa przerwa w rozgrywkach, spowodowana żałobą narodową po katastrofie w Smoleńsku, wybiła graczy z rytmu - koszykarze obydwu zespołów popełnili po 18 strat. W pierwszej połowie Asseco miało lekką przewagę (po 20 minutach 38:34). Gospodarze prowadzeni przez trenera reprezentacji Polski Igora Griszczuka po przerwie zagrali agresywnie w obronie, co pozwoliło im nie tylko odrobić starty, ale i uzyskać przewagę. Po kontratakach kończonych przez Mujo Tuljkovica i rzutach zza linii 6,25 m Andrzeja Pluty Anwil prowadził w 27. minucie 51:45, a na 35 sekund przed końcem tej części uzyskał najwyższą przewagę 58:50. Gdynianie mieli przewagę pod tablicami i dzięki podkoszowym akcjom Adama Hrycaniuka oraz Qyntela Woodsa odrobili straty; w 34. minucie było tylko 60:59 dla Anwilu. Włocławianie odparli atak i na niespełna cztery minuty przed końcem prowadzili 68:63. W końcówce gospodarze popełnili więcej błędów, co skrzętnie wykorzystał Prokom. Remis 68:68 dał gdynianom kontratak wyprowadzony przez Woodsa, a zakończony przez Przemysława Zamojskiego. Szalę zwycięstwa na stronę mistrza Polski przechylili Woods i Daniel Ewing. Na 12 sekund przed końcem, gdy było 76:73 dla Asseco, rozgrywający Anwilu Krzysztof Szubarga nie trafił obydwu wolnych i wszystko stało się jasne.