Zdzisławowi S., Maciejowi K., Mirosławowi G., Markowi K., Marcinowi W. i Eugeniuszowi Sz. zarzucono, iż przyjęli od właścicieli lawet holowniczych ponad 30 tys. zł. W zamian przekazywali "laweciarzom" informacje o zgłoszonych policji wypadkach i kolizjach drogowych, co pozwalało kierowcom holowników szybkie dotarcie na miejsce i wyprzedzenie konkurentów. Żaden z oskarżonych nie jest już czynnym funkcjonariuszem: odeszli na emerytury lub zostali zawieszeni w czynnościach do czasu zakończenia procesu. Najwięcej zarzutów ciąży na byłym oficerze dyżurnym Zdzisławie S., który według prokuratury miał przyjąć około 21 tys. zł. Jak poinformowano w środę w toruńskim sądzie, proces został utajniony i publiczności nie zezwolono nawet na wysłuchanie aktu oskarżenia. Prowadzący sprawę sędzia Maciej Michałowski uzasadnił tę decyzję niejawnością większości materiałów dowodowych oraz "ważnym interesem Państwa". Oskarżonym grozi kara nawet do dziesięciu lat więzienia.