Takie zeznania składał świadek Mirosław K. z Tucholi w czasie piątkowej rozprawy dotyczącej śmierci ks. Krolla. Momentami bardzo nerwowa rozprawa zakończyła się ostrą wymianą zdań między świadkiem, a oskarżonymi i niektórymi z ich bliskich, którzy nie zgadzali się z jego zeznaniami. "Zaoferowali mi sprzedaż złotego łańcuszka z krzyżykiem" Zeznania Mirosława K. z Tucholi zajęły większą część rozprawy trwając niecałe 2 godziny. Jak sam wskazał, dwa dni po śmierci księdza Henryka Krolla zgłosiło się do niego dwóch oskarżonych, Marcin M. i Rafał S. prosząc go o sprzedaż złotego łańcuszka z krzyżykiem, który mu przynieśli. Mirosław K. mówił przed sądem, że trudni się takim właśnie sposobem "sprzedaży" czyli paserstwem, przyznał się też sam, że był niejednokrotnie karany. - Marcin M. i Rafał S. pojawili się u mnie krótko po tych wydarzeniach w Żalnie. Znałem ich wcześniej bardzo dobrze. Zaoferowali mi sprzedaż złotego łańcuszka z krzyżykiem. Pytałem o źródło jego pochodzenia, ale nie odpowiedzieli, nie chcieli o tym rozmawiać. Zaznaczali jednak, bym nie sprzedawał go na naszym terenie, wiedzieli, że wybieram się do Niemiec i mogę zrobić to tam - zeznawał mieszkaniec Tucholi podkreślając, że nie wiedział skąd pochodzi cenna rzecz. To zmieniło się, gdy sprawa śmierci księdza stawała się coraz głośniejsza. "Mówił, że nie mieli innego wyjścia i musieli go zamordować" - Podczas kolejnej rozmowy, kiedy znów pojawiła się u mnie ta dwójka, Marcin M. przyznał, że to oni, jeszcze z Patrykiem L. byli w Żalnie. Opowiadał, że weszli do plebanii, ksiądz ich zauważył i szedł w ich stronę z bronią. Mówił, że nie mieli innego wyjścia i musieli go zamordować. Bali się, że ksiądz ich rozpozna. Ja wywnioskowałem z tej rozmowy, że to Marcin M. i Rafał S. zabili księdza, tak to zrozumiałem. Marcin M. tłumaczył mi, że ksiądz został przyduszony - dalej zeznawał Mirosław K., a temu towarzyszyło coraz większe poruszenie na sali rozpraw zarówno wśród oskarżonych, jak i ich bliskich. Zeznający przypominał, że podczas tej rozmowy w samochodzie na jego podwórku siedział kolejny oskarżony Patryk L. - Pytałem się kto to jest, kogo sprowadzają na mój teren. Mówili, że to właśnie L. i że nie mam się nim przejmować, bo oni ręczą za niego głową. Sam nie chciałem już wiedzieć więcej - opowiadał dalej K. "Ktoś wybił mi szybę w sklepie, a później próbowano podpalić mi dom" Co ciekawe podczas jednego z przesłuchać w prokuraturze zeznawał inaczej, nie przypominał takich treści rozmów z oskarżonymi. - Oni mnie wsypali. Jak dowiedziałem się o tym, postanowiłem, że także będę grał fair. Nie miałem zamiaru zostać kozłem ofiarnym. Dlatego powiedziałem o tej rozmowie. Wcześniej po prostu ich kryłem, ale teraz nie są już moimi kolegami - argumentował K. coraz bardziej podnosząc napięcie w sali, które najbardziej nerwowe stało się po jego kolejnych słowach. - Otrzymywałem pogróżki od rodzin oskarżonych. Ojciec jednego z nich pojawił się u mnie i mówił, że ja też będę skarżony w sprawie śmierci księdza (...). Ktoś wybił mi szybę w sklepie, a później próbowano podpalić mi dom. Złapałem wtedy podpalacza i zaprowadziłem na komisariat. Ten podpalacz mówił mi, że to zemsta za chłopaków. Mówił, że to ja ich sprzedałem, wsypałem - opowiadał Mirosław K. "Wszystko mu wtedy opowiedziałem, a on mówi teraz zupełnie co innego" Odniósł się także do oskarżonego Patryka L, który na samym początku procesu w lutym odpowiedzialność za śmierć duchownego z Żalna wziął przed sądem całkowicie na siebie. - Nie rozmawiałem z nim wcześniej. Wiedziałem kto to jest, bo wyjaśnili mi to Marcin i Rafał. Wiem też, że rodzina L. miała problemy w swojej miejscowości, że ktoś do nich przychodził i chciał przez nich wywrzeć presję na oskarżonym - przedstawiał K. zaznaczając, że nigdy nie kontaktował się z żadnym bliskim Patryka L. Po kolejnych zeznaniach świadka o możliwość zabrania głosu poprosił oskarżony Patryk L. prezentując całkowicie odmienną wersję opisującą kontakt jego i Mirosława K. - Kiedy stałem na ulicy Dworcowej w Tucholi, samochodem podjechał K., poprosił mnie o pomoc w posprzątaniu garażu. Zgodziłem się, a kiedy już byliśmy w garażu powiedział mi, że o wszystkim wie. Odpowiedziałem, że to ja udusiłem księdza i teraz przeze mnie chłopaki będą mieli problemy. Wszystko mu wtedy opowiedziałem, a on mówi teraz zupełnie co innego (...). Nikt do mnie nie przychodził, nie było żadnych nacisków. No moją rodzinę też nikt nie napierał - tak Patryk L. odnosił się do zeznań świadka, który dalej ripostował. - Nigdy w życiu nie zadałbym się z kimś takim jak L. Nigdy nie wpuściłbym go na swoje podwórko - mówił świadek. "To są kłamstwa. Chcę wnieść, by świadka przesłuchano wykrywaczem kłamstw" Od tego momentu do końca rozprawy nerwy nie opuszczały już sali sądowej. Ich finał przypadł na samo zakończenie rozprawy i wyjście z sali, kiedy to świadek oraz oskarżeni i niektórzy z ich bliskich zaczęli bardzo ostro między sobą dyskutować. Jeszcze przed samym zakończeniem piątkowej rozprawy zgłosił się oskarżony Marcin M. absolutnie niezgadzający się z zeznaniami świadka. -To są kłamstwa. Chcę wnieść, by świadka przesłuchano wykrywaczem kłamstw - sugerował oskarżony, jednak sędzia przewodnicząca wyjaśniła, że wniosek ten i tak nie będzie zaakceptowany z uwagi na obowiązujące procedury. Zakończenie procesu bliskie Przypomnijmy iż sprawa, w której skarżeni są Patryk L., Marcin M., Rafał S. (czwarta osoba z innymi zarzutami to Michał G.) rozpoczęła się w lutym. Pierwszej trójce prokuratura zarzuca, że w maju 2006 roku zabili księdza Henryka Krolla z parafii Żalno i obrabowali jego plebanię. Maksymalny wyrok w tym przypadku przewiduje nawet dożywocie. Michał G. skarżony jest natomiast za rozbój. W czasie procesu wynikło bowiem jednoznacznie, że podczas napadu na plebanię stał na czatach. Grozi mu 12 lat więzienia. Niespodziewany przebieg miała już pierwsza rozprawa całego procesu. Wtedy to najmłodszy z oskarżonych Patryk L. winę za śmierć księdza wziął na siebie podkreślając jednak, że udusił duchownego przypadkowo. Opowiedział przed sądem również, że to on stoi za organizacją całej akcji. W ten sposób odwołał całkowicie wszystkie zeznania, które składał wcześniej przed prokuratorem. Ostateczną wersję zmienił w niewielkim, ale jednym z najistotniejszych elementów zeznając, że dusił księdza celowo. Kolejna rozprawa odbędzie się 12 listopada. Cały proces ma się już końcowi. Piotr Paterski