W październiku Krzysztof Ciążyński, rolnik z Ryszewa, zebrał buraki. Na 4,5 hektarach ziemi, na których rosły buraki, posiał ozimą pszenicę. Od tego czasu na jego pole zaczęły sobie urządzać wędrówki dziki. Zwierzęta przychodzą z pobliskiego lasku. Jest ich około 14. Przez niecałe dwa miesiące zryły cały obszar, na którym była posiana pszenica. Po zbożu nie ma już ani śladu. - Narobiły już szkód, jak jeszcze rosły buraki, ale od czasu, jak wybraliśmy buraki i posialiśmy pszenicę, to jeszcze bardziej się to nasiliło. Przychodzą na pole i jedzą resztki po burakach, pędy pszenicy oraz dżdżownice - wyjaśnia Krzysztof Ciążyński. Rolnik zasiał pszenicę ozimą, ponieważ jesienne plony są większe niż wiosenne. Z pszenicy jarej (sianej na wiosnę) uzyskuje się gorsze plony z powodu występującego w ostatnich latach braku opadów. Tymczasem, co posiał, to stracił. Za gospodarkę łowiecką na terenie obejmującym gospodarstwo Krzysztofa Ciążyńskiego odpowiada Koło Łowieckie Czapla z Bydgoszczy. Myśliwi dotychczas nie reagowali na sygnały rolnika o wyrządzanych przez dziki szkodach. - Dziki grasują w nocy. Monitowałem u myśliwych i nikt się tym nie przejął. Dopiero jak zniszczyły mi całą plantację pszenicy, to się myśliwi pojawili. Wczoraj (14 grudnia - am) był u mnie prezes tego koła. I był bardzo zdziwiony, że jest aż taka skala szkód. Dziwił się, że miejscowi myśliwi zrzeszeni w kole do tego dopuścili - opowiada rolnik z Ryszewa. Krzysztof Ciążyński nie potrafi oszacować szkód, jakie wyrządziły na polu dziki. Na pewno będą niemałe i będą się składać na nie koszty kwalifikowanego materiału siewnego, nawozów, oleju napędowego. Rolnik dopiero je policzy. Jeśli chodzi o straty w procentach, to rolnik nie ma żadnych wątpliwości, że dziki zniszczyły mu 100% upraw pszenicy. Obawia się, że kwota odszkodowania, którą otrzyma z Koła Łowieckiego, będzie niewspółmierna do wyrządzonych szkód. Straty rolników Czy Koło Łowieckie jest jedyną instytucją, do której można zgłaszać wniosek o odszkodowanie za zniszczone przez zwierzęta uprawy? - Niestety, tak. Ubezpieczalnia nie chce słyszeć o ubezpieczaniu pól od strat, ani żadna inna instytucja. Pokrycie strat leży jedynie w gestii koła łowieckiego - odpowiada Krzysztof Ciążyński. I dodaje: - Można jeszcze sądownie dochodzić swych praw, ale trzeba wynająć rzeczoznawcę. Istnieje jednak ryzyko, że poniesie się duże koszty, a gwarancji przyznania odszkodowania, o jakie się występowało, nie ma żadnej. Rolnicy z gminy Rogowo, których uprawy są niszczone przez zwierzęta, podkreślali i podkreślają, że szacowanie przez koła łowieckie poniesionych strat jest dla nich niekorzystne. Rolnicy kwestionują składy komisji, które szacują straty. W ich skład wchodzą myśliwi i leśniczy. Prawo daje rolnikowi jedynie to, że może przyglądać się pracom komisji. - Prawo łowieckie jest stare i niekorzystne dla rolników. Komisje oceniające straty szacują po swojemu. Rolnik jest bezsilny. Powiedzą, że tyle się należy i nie może nic zrobić. Dlatego wielu rolników w ogóle nie zgłasza kołom łowieckim strat, bo nie są to takie rekompensaty, jakie powinni otrzymać - podkreśla rolnik Franciszek Szymczak, rolnik z Gałęzewa.