Do pierwszej próby uprowadzenia niemowlęcia doszło na tarasie domu jednorodzinnego w dzielnicy Wyżyny, gdzie porywacz próbował zabrać wózek z kilkumiesięcznym dzieckiem. Matka chłopca spostrzegła intruza szamoczącego się na schodach z wózkiem, wybiegła i spłoszyła niedoszłego porywacza. - Jak ustaliliśmy, po około godzinie mężczyzna pojawił się w pobliskim szpitalu, gdzie z oddziału noworodków ponownie próbował uprowadzić dziecko, dziewczynkę urodzoną rankiem tego dnia. Sprawca, spłoszony przez pielęgniarkę, pozostawił dziecko na klatce schodowej szpitala i uciekł - powiedziała w piątek rzeczniczka bydgoskiej policji, Ewa Przybylińska. Do obu zdarzeń doszło w środę po południu, ale policja nie ujawniła informacji o nich, tłumacząc to dobrem śledztwa. W piątek, po nagłośnieniu sprawy uprowadzeń w mediach i sporządzeniu portretu pamięciowego, domniemany porywacz sam zgłosił się do lekarza poradni psychiatrycznej i przyznał się do prób porwania dzieci. - Poszukiwanym okazał się 37-letni bydgoszczanin, którego odnotowano już rok temu, gdy spostrzeżono jego podejrzane zachowanie na terenie Szpitala Dziecięcego w Bydgoszczy. Był na liście osób, których zdjęcia mieli zobaczyć świadkowie prób porwania - dodała Ewa Przybylińska. Psychiatrzy nie pozwolili na razie policji przesłuchać domniemanego porywacza; mężczyzna został przewieziony do szpitala psychiatrycznego w Świeciu nad Wisłą. Próba wykradzenia noworodka wywołała wstrząs w Szpitalu Miejskim, który szczyci się od lat jednym z najlepszych oddziałów położniczych w Polsce. - Nie możemy wyjść z szoku - taka sytuacja jeszcze nigdy nie miała miejsca na naszym oddziale czy w szpitalu. Drzwi zamykane są zamkami kodowymi, otwieramy na dzwonek domofonu, pytamy do kogo dana osoba przychodzi, ale stało się to niestety w porze odwiedzin, kiedy odwiedzający otwierają drzwi jedni drugim i trudno wszystkich skontrolować - przyznała w piątek oddziałowa położna, Mirosława Ziółkowska. Dyrekcja szpitala zdecydowała o natychmiastowym przeniesieniu sal noworodków do pomieszczeń oddalonych od wejścia. - Trudno jest zamknąć oddział, powrócić do tych zasad, które były kilkanaście lat temu. Zastanawiamy się co dalej, by przy tej okazji nie wylać dziecka z kąpielą i nie zamknąć całkowicie oddziału - ocenił dyrektor Szpitala Miejskiego w Bydgoszczy, Krzysztof Tadrzak. Rozważane jest zainstalowanie kamer przemysłowych monitorujących wejście na oddział położniczy. Dziewczynka, którą usiłowano uprowadzić, czuje się dobrze i jest, wraz z matką, pod opieką lekarzy i psychologa.