Rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski powiedział, że oddzielne postępowanie wyjaśniające będzie dotyczyć naczelnika Wydziału ds. Zwalczania Przestępczości Pseudokibiców Komendy Stołecznej Policji. Według doniesień radia RMF FM, miał on wystosować pismo do PZPN, w którym poprosił o sprzedanie biletu Piotrowi S. ps. Staruch, nieformalnemu przywódcy kibiców Legii Warszawa, który ma zakaz stadionowy. Pseudokibice zdemolowali stadion We wtorek pseudokibice zdemolowali stadion Zawiszy w Bydgoszczy, gdzie w finale krajowego pucharu Legia Warszawa pokonała w rzutach karnych 5:4 Lecha Poznań. Jak powiedział w środę Sokołowski, policja przygotowuje raport o wtorkowym meczu. Dokument ma jeszcze dzisiaj trafić do szefa MSWiA, a potem do premiera. Powstanie na podstawie meldunków funkcjonariuszy, będzie zawierał policyjny opis sytuacji i jej ocenę. Sokołowski poinformował, że w tej sprawie będą prowadzone dwa podstawowe postępowania. Pierwsze dotyczyć będzie organizatora, jego działań i staranności w zakresie zapewnienia bezpieczeństwa. - Mamy wiele wątpliwości związanych z dystrybucją biletów, brakiem pełnej identyfikacji kibiców, niewłaściwą kontrolą osób wchodzących na stadion i wnoszeniem przedmiotów niebezpiecznych - wyjaśnił Sokołowski. Kilka osób złamało prawo Drugie postępowanie dotyczyć będzie osób, które we wtorek na bydgoskim stadionie złamały prawo - zakrywały twarz, wbiegły na murawę, odpalały materiały pirotechniczne lub wniosły na stadion alkohol. Takie działania są przestępstwem w świetle ustawy stadionowej. Rzecznik KGP przypomniał też, że przed każdym meczem policja wydaje organizatorowi opinię nt. imprezy masowej. - W tym przypadku opinia skierowana na ręce prezydenta miasta była negatywna. Stadion nie spełniał warunków do imprezy o podwyższonym ryzyku - powiedział Sokołowski. Policja wystąpiła też do wojewody kujawsko-pomorskiego z wnioskiem o wydanie zakazu organizowania imprezy na stadionie Zawiszy. Sprzedano bilet Piotrowi S. ps. Staruch? Oddzielne postępowanie wyjaśniające będzie dotyczyć naczelnika Wydziału ds. Zwalczania Przestępczości Pseudokibiców Komendy Stołecznej Policji. Według doniesień radia RMF FM, miał on wystosować pismo do PZPN, w którym poprosił o sprzedanie biletu Piotrowi S. ps. Staruch, nieformalnemu przywódcy kibiców Legii Warszawa, który ma zakaz stadionowy. Jak powiedział Sokołowski, pierwsza część pisma do PZPN jest jedynie informacyjna. - Mówi o tym, że Piotr S. ma zakaz wstępu na mecze ekstraklasy, a nie ma zakazu na Puchar Polski. Ja to rozumiem, bo takie jest w Polsce prawo - powiedział Sokołowski. - Jednak nie do zaakceptowania przez Komendę Główną Policji jest ostatnie zdanie tego pisma, w którym naczelnik prosi sekretarza PZPN o umożliwienie zakupu biletu wstępu. Ta prośba w tym piśmie jest niczym nieuzasadniona i niewłaściwa - podkreślił Sokołowski. Dodał, że komendant główny policji poprosił komendanta społecznego o pilne przeprowadzanie postępowania wyjaśniającego, dlaczego tego typu prośba pojawiła się w tym piśmie. Policja chciała uniknąć eskalacji przemocy Sokołowski pytany, dlaczego policja pojawiła się na stadionie dopiero, gdy kibice wkroczyli na murawę, wyjaśnił, że zgodnie z ustawą o bezpieczeństwie imprez masowych za bezpieczeństwo na meczu odpowiada organizator. Jeżeli organizator sobie nie radzi, prosi o podjęcie działań policję. Dopiero wtedy oddziały prewencji wchodzą na obiekt. Rzecznik KGP dodał też, że we wtorek policja nie zdecydowała się na zatrzymania na stadionie, by nie doprowadzać do eskalacji przemocy. Natomiast na bazie nagrań wideo z meczu będzie teraz identyfikować pseudokibiców. Zajmują się tym zespoły policjantów z Warszawy i Poznania, a także Szczecina i Sosnowca, bowiem kibice z tych miast - zaprzyjaźnieni z kibicami Legii - byli we wtorek w Bydgoszczy. - Taka taktyka sprawdziła się już nie na jednym meczu - zapewnił Sokołowski. Rozebrali swoich piłkarzy do bielizny We wtorek fani Legii tuż po ostatnim rzucie karnym w serii "jedenastek" wbiegli na murawę stadionu i rozebrali swoich piłkarzy do bielizny. Następnie zaczęły padać wyzwiska pod adresem kibiców poznańskiego Lecha, którzy też znaleźli się na murawie boiska. Doszło do przepychanek z ochroną i policją i demolowania bydgoskiego stadionu. Niszczono m.in. elementy ogrodzenia, głośniki, plastikowe krzesełka, także sprzęt telewizyjny. Jeden z operatorów TVP został przewrócony na murawę. Policja oddała strzały z amunicji hukowej, a ochrona wepchnęła agresywnych kibiców z powrotem na trybuny. W zabezpieczeniu finałowego meczu o Puchar Polski brało udział 1300 policjantów, w tym 600 z Warszawy, Poznania, Olsztyna, Łodzi i Białegostoku. Do akcji włączono także 38 psów służbowych z przewodnikami oraz dwa helikoptery z Komendy Głównej Policji i Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.