Tak ostrej akcji jeszcze w Polsce nie było. Część mieszkańców Torunia nie kryje obrzydzenia. - Dla mnie to żenujące. Wolałabym, żeby idea była propagowana w łagodniejszy sposób - mówi starsza pani. Łagodniej i bardziej pozytywnie na plakaty reagują młodzi. - Trzeba mówić do ludzi wprost. Jeśli mamy straszny problem, to trzeba go pokazać strasznie. Bez przenośni. Jest jak jest - ocenia inicjatywę uczennica jednego z toruńskich liceów. Część mieszkańców w sens wieszania billboardów i organizowania kampanii społecznych nie wierzy w ogóle. - Nie to społeczeństwo, nie ten stopień uświadomienia - kręci głową pięćdziesięcioletni właściciel psa. - Mandaty, interwencje służb - w to wierzę. Za te pieniądze lepiej zafundować dodatkowe patrole policji - dodaje. Plakaty wiszą m.in. przy wylotówce na Warszawę i w okolicach popularnego parku przy ulicy Waryńskiego. Czy mieszkańcy zmienią się choć trochę po kontrowersyjnej kampanii - to władze Torunia chcą sprawdzić za kilka miesięcy. Badania w tej sprawie zapowiedział prezydent miasta Michał Zaleski. Tomasz Fenske