W poprzednim numerze "Tygodnika Tucholskiego" pisaliśmy o niezadowoleniu policyjnych związkowców z sytuacji płacowej w Policji. W ubiegłym tygodniu rozmawiali oni na ten temat na posiedzeniu zarządu wojewódzkiego NSZZ Policjantów w Bydgoszczy. O szczegółach obrad nie chce mówić Marek Szyngwelski, przewodniczący związku przy tucholskiej komendzie, który był na tym posiedzeniu. - Rozmawialiśmy o różnych koncepcjach dotyczących naszych protestów. Nie zapadły jednak konkretne rozstrzygnięcia - przyznaje jedynie tucholanin. Więcej ujawnia Jarosław Hermański, przewodniczący zarządu wojewódzkiego NSZZ Policjantów. - Czekamy do końca marca. Komenda Główna Policji oraz Ministerstwo Spraw Wewnętrznych mają się rozliczyć ze środków na podwyżki. Z naszych wyliczeń wynika, że wciąż są rezerwy, które prawdopodobnie pozostają w dyspozycji komendy głównej. Jeśli w tym terminie nie będzie wiążącej, zadowalającej nas decyzji nie wykluczamy wejścia w spór zbiorowy z komendantem głównym i podjęcia w kwietniu akcji protestacyjnej - wyjaśnia związkowiec. Nasz rozmówca przyznaje, że protest może przyjąć różne formy. - Nie będziemy namawiać policjantów do brania zwolnień lekarskich. Może jednak dojść do masowych pikiet. Kolejna możliwość w naszym regionie to masowe oddawanie krwi. Każdy funkcjonariusz, który się na to zdecyduje ma prawo do dwóch dni wolnego. Przy tej okazji uratujemy kilka istnień ludzkich. Nie chcemy doprowadzić do paraliżu jednostek. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie - tłumaczy Jarosław Hermański. Do sytuacji spokojnie podchodzi dowództwo tucholskiej komendy. - Tucholscy policjanci nie artykułują masowo niezadowolenia. Nawet jeśli dołączyliby do takiej formy protestu, to moim zdaniem jesteśmy w stanie uniknąć paraliżu jednostki i zapewnić jej normalne funkcjonowanie - uspokaja Krzysztof Bodziński, tucholski komendant powiatowy policji. Łukasz Zep