Dwie dziewczynki poszły po przedstawieniu do ubikacji, a kiedy z niej wyszły autobusu już nie było - wynika z relacji matki jednej z nich. - Policzyłyśmy uczniów i wszystko się zgadzało - zapewnia Maria Szweda, opiekunka (radna kęsowskiej rady gminy). Opieka zgodna z przepisami To był grudniowy wyjazd uczniów gimnazjum na przedstawienie do Tucholskiego Ośrodka Kultury. - Wzięło w nim udział czterdzieścioro dzieci. Opiekowały się nimi trzy nauczycielki, tak jak wymagają tego przepisy - przyznaje Hanna Klinger dyrektor szkoły. Problem w tym, że dwie dziewczynki nie wróciły do Żalna autobusem wraz z pozostałymi uczniami. Jak do tego doszło? Matka: "Moja córka nie jest bez winy" Z relacji jaką córka zdała matce wynika, że dziewczynki poszły po przedstawieniu do ubikacji, która mieści się w budynku TOK-u. - Jak potem wróciły przed budynek, to pozostałych dzieci już tam nie było, autokaru również - opowiada matka. Podobną wersję wydarzeń potwierdziła druga z matek. Dodała jeszcze, że po przedstawieniu, podczas wyczytywania nazwisk z listy obecności inne dzieci miały za jej córkę oraz koleżankę potwierdzić, że są obecne i przez to opiekunowie nie zorientowali się, że kogoś brakuje. - Ona mi przyznała potem, że ktoś inny za nią powiedział, że jest obecna dlatego nie mam pretensji do pań opiekunek o całą tą sytuację. Każdemu mogło to się przydarzyć. Poza tym moja córka nie jest bez winy, bo miała przy sobie telefon komórkowy i mogła w każdej chwili zadzwonić do kogoś z rodziny, by po nią przyjechał. Nie zrobiła tego - podkreśla jedna z kobiet. "Poszłam w tej sprawie do pani dyrektor" Druga z matek również mówi, że wina za całą ta sytuację jest po obu stronach ale, jak podkreśla, głównie po stronie nauczycielek. - Te dziewczynki mają po 13-lat. To są już panny. Wracały same na stopa. Mogło im się przecież coś złego wtedy przydarzyć - tłumaczy kobieta. - Poszłam w tej sprawie do pani dyrektor szkoły. Powiedziała mi, że nie popuści i wszystko wyjaśni - dodaje. Dyrektor: "Wina była po stronie opiekunek" Dyrektor gimnazjum potwierdza, że była u niej matka jednej w uczennic. Zapewnia, że po rozmowie z nią zajęła się wyjaśnianiem okoliczności tego darzenia. Ustaliła, że dwie dziewczynki faktycznie nie wróciły z wycieczki autobusem z pozostałym uczniami. - W momencie sprawdzania obecności któryś z uczniów powiedział, że te dziewczynki są obecne - przyznaje Hanna Klinger. - Nie ulega wątpliwości, że wina była po stronie opiekunek. Przeprowadziłam z nimi rozmowę. Zostały oficjalnie upomniane (ustnie) - mówi dyrektor gimnazjum. Podkreśla przy tym, że dziewczynki bezpiecznie wróciły do domów. - One nie jechały żadnym stopem. Nie musiały iść i machać ręką, by zatrzymać samochód. Podwiózł je nauczyciel z jednej z sąsiednich szkół - dodaje Hanna Klinger. Opiekunka: "Policzyłyśmy uczniów i wszystko się zgadzało" Jednym w trzech opiekunów grudniowego wyjazdu była Maria Szweda, pedagog szkolny i kęsowska radna. - Policzyłyśmy uczniów i wszystko się zgadzało. Prawdopodobnie musiały się wymknąć po przeliczeniu, a jeszcze przed wejściem do autokaru - mówi. - Poza tym uczeń jak chce się oddalić to musi się najpierw zapytać o to opiekuna. Taki jest regulamin. Wszyscy uczniowie go znają. W tym przypadku takiego zapytania nie było - podkreśla Maria Szweda. Pedagog dodaje, że tego samego dnia, powrocie z wycieczki była jeszcze w szkole (w godzinach od 12.30 do 15.00): - One mogły w tym czasie zadzwonić z Tucholskiego Ośrodka Kultury do szkoły w Żalnie. Wtedy na pewno ktoś by po nie pojechał. Maria Szweda przyznaje na koniec: - Dzwoniłam do rodziców i w imieniu opiekunów wycieczki przeprosiłam i wyjaśniłam całą sytuację. Robert Grygiel