Po interwencji burmistrza Piotra Hemmerlinga wykonawca uzupełnił brakujący odcinek. Nowy burmistrz występuje do prokuratora w obawie, że w czasie odbioru inwestycji doszło do poświadczenia nieprawdy. Dużym zaskoczeniem dla Spółdzielni Mieszkaniowej w Szubinie, która w swym zasobie ma blok przy ul. Dworcowej w Kcyni, było to, że mimo wydanych warunków, o jakie zabiegała, nie mogła podłączyć bloku do sieci kanalizacyjnej. Mimo że w dokumentacji był kolektor i sieć kanalizacyjna do bloku, to w rzeczywistości jej nie było, a ścieki cały czas wędrowały do odstojnika wybudowanego, gdy blok był stawiany. - Spółdzielnia Mieszkaniowa w Szubinie zwróciła się do ZGKiM, administratora sieci, z informacją, że sieci nie ma - mówi burmistrz Kcyni Piotr Hemmerling dodając, że obecnie z prawnikami konsultowana jest treść doniesienia do prokuratury na ówczesnego burmistrza Tomasza Szczepaniaka, który wraz z urzędnikiem Markiem Gorajewskim podpisali się pod odbiorem inwestycji tuż przed wyborami. Dodaje, że firma z Chodzieży złożyła oświadczenie, iż burmistrz Tomasz Szczepaniak wiedział o braku odcinka kanalizacji do bloku. Tłumaczy, że w gestii prokuratora będzie rozstrzygnięcie, czy doszło do kolizji z prawem i poświadczenia nieprawdy w czasie odbioru inwestycji. - Odbiór sygnowany jest podpisem Tomasza Szczepaniaka i Marka Gorajewskiego. Odbiór poświadcza właściwe wykonanie zadania, a okazuje się, że kilkudziesięciu metrów kanalizacji zabrakło i wszyscy o tym wiedzieli - mówi burmistrz. Pieniądze za wykonane zadanie zostały zapłacone, a część inwestycji nie była wykonana. Burmistrz uważa, że sytuację tę powinien zbadać właściwy organ. Nie zamierza sprawy tuszować, tym bardziej, że nie wiadomo, jakie niespodzianki przyniosą kolejne wykonane już inwestycje. Przypomnijmy, blisko 7 km kanalizacji w ubiegłym roku wybudowało wyłonione w przetargu Przedsiębiorstwo Instalacyjno-Inżynieryjne Insmont z Chodzieży za kwotę 4.105.178 zł. Dotacja ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego, jaką pozyskał kcyński ratusz na to zadanie, wyniosła 1.676.554,69 zł. Do tego dochodzi wkład własny gminy w wysokości 2.428.623,31. Grzegorz Walkiewicz ze Spółdzielni Mieszkaniowej w Szubinie wyjaśnił, że podłączeniem bloku do kanalizacji miejskiej byli zainteresowani od chwili jej wybudowania, czyli od jesieni ubiegłego roku, jednak było to wówczas niemożliwe, bo z uwagi na brak podłączenia energetycznego przepompownia nie działa. - Czekaliśmy na informację z ZGKiM w Kcyni, że możemy się już podłączyć, jednak takiej nadal nie było i wystąpiliśmy ponownie o wydanie nam warunków na podłączenie. Warunki dostaliśmy, ale okazało się, że budynek nie posiada podpięcia do sieci - tłumaczy członek zarządu spółdzielni. Henryk Grobelny pełni funkcję prezesa ZGKiM od stycznia tego roku, wcześniej zakładem kierował Karol Delekta. Jak zapewnia nowy szef komunalki, według dokumentacji technicznej inwestycja wykonana była prawidłowo. Nie były wykazane żadne braki w budowie sieci, wynikły one dopiero podczas próby rzeczywistego podłączenia. Prezes ZGKiM Henryk Grobelny nie ukrywa, że zdziwiony był brakiem kolektora, łącznie około 90 m sieci kanalizacyjnej wartości około 30-40 tysięcy zł. - Okazało się, że kanalizacja jest tylko wykonana w dokumentacji, firma brak zadania uzupełniła i obecnie budynek zrzuca ścieki do nowej sieci kanalizacyjnej - poinformował Henryk Grobelny. Henryk Grobelny tłumaczy, że blok do tej pory podłączony był do starej kanalizacji, czyli kanalizacji deszczowej z odstojnikiem, z którego nieczystości odbierał wóz asenizacyjny ZGKiM. O wcześniejszych wnioskach spółdzielni o podłączenie bloku do nowej kanalizacji sanitarnej nie wiedział. - Takiej informacji, podobnie jak wielu innych i dokumentacji, której brakuje, nie przekazał mi mój poprzednik, nie miałem okazji go poznać, był na chorobowym już znacznie wcześniej, zanim zostałem wybrany prezesem - tłumaczy Henryk Grobelny. Ówczesny burmistrz Tomasz Szczepaniak gani zachowanie Piotra Hemmerlinga. Uważa on, że jego następca zamiast podjąć próbę wyjaśnienia zaistniałej sytuacji wykrzykuje na sesji o doniesieniu do prokuratora. Jak mówi, jest cały schemat począwszy od wykonawcy, inspektora nadzoru, kierownika budowy, ówczesnego kierownika referatu inwestycyjnego, a na końcu tej drabinki jest dopiero burmistrz. - Wykonawca, inspektor nadzoru, kierownik budowy - sądzę, że oni powinni się ustosunkować, może wynikało to z ich uzgodnień, nie wiem, ale należało wyjaśnić. Zgodnie z dokumentacją, jaką mi dostarczono, wszystko było zrobione właściwie - zapewnia Tomasz Szczepaniak. Dodaje, że nie zna oficjalnie sprawy, nie został zaznajomiony, o jakie braki w tej inwestycji chodzi. - Dowiedziałem się tylko, że na sesji mój następca wykrzykiwał o prokuratorze, nawet nie próbując wcześniej poinformować mnie o co chodzi - mówi Tomasz Szczepaniak. Podkreśla, że takie działania budzą tylko agresję i nienawiść. - Nowy burmistrz zamiast szukać powodów do walki powinien spełniać obietnice wyborcze, a przypominam, że zapewniał, iż nikogo nie zwolni, a robi to na różne sposoby, nawet podstępem i w to miejsce zatrudnia swoich towarzyszy - dodał. Z dyrektorem Przedsiębiorstwa Instalacyjno-Inżynieryjnego Insmont Piotrem Kledzikiem mimo kilkukrotnych prób przez kilka dni nie udało się dziennikarzom skontaktować. W firmie byli zapewniani, że tylko on jest upoważniony do udzielenia informacji w tej sprawie, jednak był nieuchwytny. Robert Roszak, przedstawiciel firmy Inwestprojekt z Bydgoszczy, która prowadziła nadzór budowlany nad budową kanalizacji w Kcyni, mówi, że inwestycja do bloku nie została wykonana z powodu braku podłączenia prądu przez energetykę, a odbiór przepompowni odbył się za pośrednictwem agregatów prądotwórczych. - Mieliśmy zawarte porozumienie, że wykonawca wykona to w terminie późniejszym, kiedy zostanie doprowadzone zasilanie przez energetykę. Składaliśmy w tej sprawie już wyjaśnienia kcyńskiemu Urzędowi i inwestycja została zakończona - zapewnia Robert Roszak i dodaje, że nie znajduje tu żadnego problemu. Burmistrz Piotr Hemmerling podkreśla, że zadanie zostało wykonane, bo Urząd wezwał wykonawcę do wyjaśnień, a ten wówczas przystąpił do pracy. Wcześniej jednak przez kilka miesięcy o braku części kanalizacji nie wiedział ani administrator sieci, ani urzędnicy. Dopiero chęć podłączenia bloku do kanalizacji wykazała braki. Burmistrz o wyjaśnienie braku kilkudziesięciu metrów kanalizacji zwrócił się do przedsiębiorstwa Ismont, wykonawcy zadania. Od przedstawiciela firmy usłyszał, że gminie zależało na terminach. - Liczył się czas, a firma zamierzała dokończyć inwestycję w innym terminie i zobowiązała się do natychmiastowego uzupełnienia prac, co uczynili błyskawicznie i blok jest już do sieci kanalizacyjnej podłączony - mówi burmistrz. Sylwia Wysocka