Nazwa Osiedle Bajkowe pojawiła się w kadencji burmistrza Jacka Kraśnego. Nazwanie tak osiedla, a potem kolejnych na nim ulic, stało się koniecznością, gdy przed kolejowym wiaduktem w Stawiskach, na prawo od drogi powiatowej w kierunku Poznania, zaczęły jak grzyby po deszczu powstawać kolejne domki jednorodzinne. Wtedy podczas dyskusji mogileńskich radnych nad nazwą dla osiedla padł argument, że nazwa Osiedle Bajkowe oraz nadawane w tym tonie nazwy ulicom, jakie tam powstaną w przyszłości, pozwoli uniknąć przy okazji jakiejś kolejnej zawieruchy ustrojowej konieczności zmieniania nazw ulic. Bajkowe nazwy miały być uniwersalne, do zaakceptowania przez wszystkich. Wtedy także radni wymieniali pierwsze możliwe nazwy ulic. Padła wówczas także propozycja nazwania jednej z ulic imieniem Rumcajsa. Żartowano, że komuś może kojarzyć się ona z byłym burmistrzem Mogilna. W wykazie, jaki jest dostępny w mogileńskim ratuszu, taka nazwa jednak jest przewidziana dla jednej z ulic na Osiedlu Bajkowym. Pierwsza ulica, jaka tam powstała, nosiła nazwę Leśnych Skrzatów. Potem powstała kolejna ulica - Misia Uszatka. Komisja do spraw nazewnictwa dysponuje od 2007 r. wykazem najprzeróżniejszych nazw ulic, zaproponowanych wtedy przez mieszkańców Osiedla Bajkowego, którzy mieli już tam własne domki bądź się budowali. Obecnie, gdy pojawiła się konieczność nadania nazwy kolejnej tworzonej tam ulicy, radni z komisji sięgnęli do wykazu i zaproponowali jako patrona ulicy Sierotkę Marysię. Szef komisji społecznej Stanisław Grela tłumaczył pozostałym radnym podczas sesji Rady Miejskiej, że nazwa nawiązuje do charakteru osiedla. Mówił także, że nazwa jest akceptowana przez mieszkańców. Radnym nazwa spodobała się i przegłosowali ją 19 głosami za przy 1 wstrzymującym się głosie radnego Jana Thiede. Nikt wtedy nie protestował przeciwko nazwie. Dziś radny Thiede mówił, że nazwa wydała mu się po prostu nie na miejscu. Nie protestował, bo zmyliło go to, co powiedział radny Grela, że nazwę zaakceptowali mieszkańcy. Okazało się, że było jednak inaczej. Trzy tygodnie po sesji, 30 września do biura Rady Miejskiej wpłynął protest od 8 rodzin, które przy ul. Sierotki Marysi mają swoje działki i w przyszłości będą tam mieszkać. Mieszkańcy mówią, że wcześniej nie reagowali, bo z artykułu w "Tygodniku Pałuki" wprost nie wynikało, że to dotyczy ich ulicy. Gdy się zorientowali, zaraz napisali pismo do radnych. - "Jako właściciele działek chcielibyśmy mieć wpływ na nazwę ulicy, przy której będziemy mieszkać. Adres ten będzie figurował we wszystkich naszych dokumentach" - napisali. Mówią, że z tych nazw, które wcześniej były ustalone, im najbardziej podoba się ulica Guliwera, a nazwy Sierotki Marysi nikt z nimi nie konsultował, ani nie zasięgał ich opinii. Mieszkańcy zaproponowali zmianę nazwy przegłosowanej już ulicy Sierotki Marysi na ulicę Guliwera. Pismo protestujących mieszkańców odczytał 11 października podczas obrad połączonych komisji społecznej i oświaty, radny Grela. Tłumaczył decyzję komisji, która uważała, że w roku Marii Konopnickiej nadanie ulicy nazwy z bajki, która jest najbardziej polską z polskich bajek - będzie jak najbardziej na miejscu. - Jestem zaskoczony tym, że bardziej im się podoba Guliwer niż Sierotka Marysia - mówił radny PiS. - Dla mnie to jest szokujące, tym bardziej, że jest rok Marii Konopnickiej, a tu kilka osób pisze, że Guliwer bardziej im się podoba. Radnego Grelę wsparła inna radna prawicy Genowefa Kąkol. Natomiast radna PO Ewa Kwit i radny PSL Krzysztof Solarczyk byli za tym, by uszanować wolę mieszkańców ulicy. Radny Grela nie dawał za wygraną i twierdził, że radni mają mandat społeczny do podejmowania takich decyzji. - Nazwę Sierotka Marysia poparło 19 radnych, a tu przychodzi protest od kilku osób - przekonywał. Był za tym, by nie zmieniać już nazwy ulicy. Na sesji 13 października Stanisław Grela przedstawił radnym protest mieszkańców ulicy Sierotki Marysi. Do sprawy radni mają wrócić na kolejnej sesji. Radny Grela dodał jednak, że od razu trzeba się zastanowić nad wyrzuceniem z wykazu ulic przewidzianych na Osiedle Bajkowe ulicy Rumcajsa. - Przecież to rozbójnik był - tłumaczył radny. Marek Holak