- Przez sprawę sprzed tylu lat córka ma stracić ojca? Przecież jak zapadł tamten wyrok, jej na świecie jeszcze nie było - mówi. Mężczyzna pisał o pomoc do ministra sprawiedliwości: "Bardzo proszę pana ministra, już nie dla mnie, ale dla mojej córeczki (...) o ułaskawienie lub kasację wyroku, ograniczenie wolności lub zamianę na grzywnę". Stanisław Szwaracki (49 lat) mieszka w Zdrojach (gmina Cekcyn). Jego majątek i źródło utrzymania to gospodarstwo rolne (odziedziczył po ojcu, prowadzi je ponad 20 lat) o ogólnej powierzchni 18,33 ha, 12 sztuk bydła, duże zabudowania gospodarcze, duży dom. Szwaracki nie zalega z opłaceniem podatku rolnego, gospodarstwo prowadzi samodzielnie. Na swoim gospodarstwie zamieszkuje z 9-letnią córką Agnieszką. Dziewczynka uczęszcza do III klasy szkoły podstawowej, uczy się dobrze, ma bardzo dobre zachowanie, w tym roku szkolnym nie opuściła żadnego dnia nauki szkolnej, korzysta z obiadów w stołówce szkolnej opłacanych terminowo przez ojca. Dwuosobowa rodzina nie korzysta z pomocy Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Cekcynie. Utrzymuje się samodzielnie z dochodów gospodarstwa rolnego. Dwa konflikty z prawem i pismo do prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego Szwaracki mówi nam, że ponad 13 lat temu został skazany przez sąd na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata. - To była bardzo burzliwa kłótnia z matką. W wielkim zdenerwowaniu trzasnąłem jej drzwiami przed oczami, bo już nie miałem siły się dalej kłócić. Obdukcja lekarska wykazała, że drzwi ją lekko zraniły. Wszystko odbywało się w nerwach, był sąd, ja dostałem wyrok. Szybko się z mamą pogodziliśmy, pod jednym dachem mieszkaliśmy przez kolejne lata w zgodzie, dopóki mama nie zmarła. Ta sprawa z 1995 roku była wielkim rodzinnym nieporozumieniem - tak zaczyna opowiadać "Tygodnikowi" swoją historię Stanisław Szwaracki. To jednak nie był jego jedyny konflikt z prawem. - Rok później była w okolicy zabawa. Zorientowałem się, że skradziono mi kurtkę z portfelem. Złapałem szybko tego człowieka, uderzyłem go i była kolejna sprawa, z tego samego paragrafu. Sprawa spowodowała, że wcześniejszy wyrok odwieszono. Miałem iść siedzieć, a tu na głowie gospodarstwo. Wtedy już mieszkała ze mną przyszła matka Agnieszki. Napisała do Aleksandra Kwaśniewskiego, który był wtedy prezydentem Polski, prośbę o ułaskawienie - opowiada mężczyzna. Tak było 11 lat temu. Szwaracki nie potrafi dokładnie wyjaśnić, jak wyglądały przewijające się w tamtym okresie pisma między nim a organami sprawiedliwości. Nie potrafi wyjaśnić, bo sprawa nagle ucichła i odeszła w zapomnienie. - I poszła z dymem. Tych wszystkich dokumentów i pism związanych z tamtymi sprawami miałem pełne szuflady, a minęło kilka lat od ostatniego pisma z sądu rejonowego. Po prostu w końcu napaliłem tym w piecu. To było jasne, że skoro już minęło tyle czasu, nie będą mi te papiery potrzebne, wyrzuciłem więc je razem z przykrymi wspomnieniami. W tym czasie urodziła się Agnieszka. O tej przeszłości już się nie pamiętało. Ważne, że była córka i było dla kogo żyć - przypomina Szwaracki, dodając, że w międzyczasie rozstał się ze swoją partnerką i od tamtego czasu mieszka tylko z córką. "Nie wierzyłem własnym oczom" Jak mówi, minęło około 8 lat, a do niego dostarczono korespondencję z tucholskiego sądu. - Nie wierzyłem własnym oczom, gdy zobaczyłem, co jest tam napisane. Dostałem zawiadomienie o posiedzeniu w sprawie ułaskawienia mnie. To było dla mnie kompletne zaskoczenie. Rozumie pan? Dlaczego po ponad 8 latach nagle wrócono do tej sprawy? To wtedy się nie skończyła? Posiedzenie się odbyło, a wyrok utrzymano w mocy! Zakończyło się postanowieniem, że w najbliższym czasie mam iść na 6 miesięcy do aresztu śledczego. A córka? A gospodarstwo? Przez sprawę sprzed tylu lat córka ma stracić ojca? Przecież jak zapadł tamten wyrok, jej na świecie jeszcze nie było - przypomina mieszkaniec gminy Cekcyn. W krótkim czasie przygotował kolejne pismo, tym razem do ministra sprawiedliwości. Odpowiedź wynikała z formy prawnej dotyczącej ułaskawień - sprawa musiała ponownie trafić do sądu pierwszej instancji, czyli Sądu Rejonowego w Tucholi, który w 1995 roku go skazał. W odpowiedzi od sądu przeczytał, że wcześniejszy wyrok jest prawomocny i nie podlega zaskarżeniu.