Tak to sobie tłumaczę - Na początku tego roku coś jakby mnie tknęło i postanowiłam napisać list do papieża Benedykta XVI - opowiada tucholanka Marlena Łyczywek. I tak też zrobiła. Poprosiła w nim Ojca Świętego o modlitwę w intencji powrotu do zdrowia chorej na białaczkę córki, która jest w śpiączce. Do koperty dołączyła zdjęcie Blanki z prośbą, by położono je przy grobie Jana Pawła II. W lutym przyszła odpowiedź z sekretariatu stanu w Watykanie, a w niej zapewnienie, że papież modli się o powrót do zdrowia tucholanki oraz, że jej zdjęcie postawiono przy grobie Jana Pawła II. - I to właśnie w tym czasie, mniej więcej wtedy kiedy jej fotografię położono przy grobie naszego papieża, zdarzył się cud. A potem kolejny. Tak to sobie tłumaczę, bo to w tym okresie stan zdrowia Blanki zaczął dosłownie z dnia na dzień ulegać diametralnej poprawie - opowiada uradowana Marlena Łyczywek. Jest prawie całkowicie wybudzona W okresie od 20 lutego do 19 marca Blanka przebywała w swoim rodzinnym domu. - Jej pobyt możliwy był dzięki datkom ludzi, którzy ciągle wpłacają pieniądze na fundację, do której należy. Mogłam z nich opłacić wszystkie potrzebne zajęcia rehabilitacyjne. Dlatego jeszcze raz, korzystając z okazji, chcę podziękować za okazywaną pomoc - podkreśla mama dziewczyny. Blanka jest teraz w klinice rehabilitacyjnej jednego ze szpitali w Bydgoszczy. Poddawana jest tam masażom, ma zajęcia z gimnastyki korekcyjnej i kąpiele wodne. Przytyła już cztery kilogramy. - Dosłownie każdego dnia obserwujemy, że coraz lepiej wygląda. Lekarze zrobili jej serię specjalistycznych badań i powiedzieli, że jest już niemal całkowicie wybudzona. Nawet białaczka zaczęła ustępować - cieszy się Marlena Łyczywek. Zaczęła sama jeść Jednym z pierwszych objawów zdecydowanej poprawy zdrowia był dzień, w którym zaczęła przyjmować pokarmy doustnie. Wcześniej karmiona była dojelitowo przy pomocy specjalnego urządzenia. Nie było nawet mowy o tym, by zjadła jakiś normalny posiłek, czy choćby ciepłą zupę. - Teraz zjada wszystkie obiady i kanapki, które jej przygotowuję. Oczywiście musimy jej podawać jedzenie, ale najważniejsze, że już sama je - cieszy się mama. Mówi sylabami Cała rodzina, a szczególnie młodsza siostra Ada i i chłopak Blanki każdą wolną chwilę spędzają w szpitalu, by opiekować się chorą i pomagać jej w ćwiczeniach. Efekty są zaskakujące. Blanka zaczyna mówić, na razie sylabami, ale to już bardzo duży postęp, który świadczy o tym, że afazja zaczyna ustępować. - Ostatnio pokazałam jej owoc kiwi - opowiada mama. - Zapytałam, co to jest. Ona na specjalnie przygotowanej kartce papieru, przypominającej klawiaturę od komputera, wystukała palcem, literka po literce, tą nazwę. To kolejny cud. Ta poprawa postępuje tak szybko, że dzisiaj już rozmawia z nami, przy pomocy tej kartki, całymi zdaniami. Mało tego, nawet zadaje nam pytania. Jest ciekawa jaką mamy pogodę, co się dzieje poza murami szpitala i u znajomych. Jednym słowem robi się z dnia na dzień coraz bardziej pełna życia - uśmiecha się Marlena Łyczywek. Następny cud, którego byliśmy świadkami Na tym nie koniec bardzo dobrych informacji. Blanka zaczyna też chodzić! Na razie pokonuje pierwsze metry szpitalnego korytarza przy pomocy opiekunów, którzy podtrzymują ją za boki. Jednak w porównaniu z tym, co było jeszcze kilka miesięcy temu, jest to znaczny postęp. - Ostatnio powiedziałam do niej: chodź, pojeździmy na rowerze (stacjonarnym). Wzięliśmy ją pod boki, posadziliśmy na rowerze, a ona zaczęła pedałować. To był szok i następny cud, którego byliśmy świadkami - cieszy się Marlena Łyczywek. Dziękujemy za pomoc - Ja ze swej strony, również w imieniu córki, życzę ludziom, którzy nas wspierali, rodzinnych, pełnych szczęścia i miłości świąt wielkanocnych - dodaje na koniec Marlena Łyczywek. Przypomnijmy jeszcze, że choroba, która dotknęła Blankę dała o sobie znać w kwietniu 2005 roku, kiedy chodziła jeszcze do liceum. Wyniki badań wykazały wtedy jednoznacznie, że zachorowała na białaczkę. Była niezwykle ambitna, zdała nawet maturę w szpitalu. Dostała się na studia, które musiała jednak przerwać, kiedy okazało się, że ma nawrót choroby. Robert Grygiel