Książka przechodzi ostatnie korekty i niedługo trafi na maszyny drukarskie. Jest owocem dziesięciu lat pracy - zapisywania usłyszanych i zapamiętanych wyrazów i zdań, gromadzenia i opracowywania materiału, a także jego literackiego przetwarzania. Zawiera dwie części - słownik i uzupełniony o nowe utwory wydany ponad dziesięć lat temu zbiór "Mój downiejszy Żnin - czyli wiyrszyki i brawyndzynie o pałucki gwarze, żniniokach i Żninie". We wstępie do książki dr hab. Maria Pająkowska-Kensik, profesor Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy pisze: "Słownik niniejszy jest świadectwem tego, co ciągle od nowa trzeba przypominać i na co zwracał uwagę twórca polskiej dialektologii, Kazimierz Nitsch - że gwara nie jest językiem zepsutym, lecz jego odmianą. Spełnia także inną ważną funkcję. Ci którzy nie wiedzą, jak grało się w klipę, w kozła, w palanta, a chcieliby poznać świat swoich dziadków i przeżycia rodziców, mogą go czytać niczym jedną wielką, wielogłosową opowieść o dawnym czasie i ludziach". Parafrazując reklamowe slogany można powiedzieć: To więcej niż słownik. Ale reklamowy slogan jest czasem wyolbrzymieniem, nadużyciem, a ten słownik rzeczywiście jest czymś więcej, niż tylko słownikiem. Oczywiście - jak każdy słownik - zawiera słowa: kiejdy, fizmatynta, gutalina, hakać, kiejter, kierzek, kukać i ich wyjaśnienia. Jak każdy słownik - zawiera przykłady użycia słów w zdaniach. Zmysł obserwacji i talent autora słownika sprawiły, że wiele z tych przykładów to gotowe historie, jakie przydarzają się na co dzień. Otwórzmy na chybił trafił maszynopis: Myślołym, że bydom se zy mnie śmioć, ale wszysko klapło i nawet mie pochwolili. Nie dość tego, "Mój słownik gwary pałuckiej" zawiera też - jak każdy dobry słownik - omówienie osobliwości wymowy, odmiany gramatycznej i związki wyrazowe charakterystyczne dla naszej gwary. Ciekawym uzupełnieniem jest zestaw najczęściej używanych na Pałukach imion i nazwisk, wraz z ich specyficzną odmianą. Oto przykład: państwo Buzałowie - Buzały; pani Buzałowa - Buzałowo, Buzalino; córka państwa Buzałów - Buzalszczonka; dzieci państwa Buzałów: Jaśku i Krycha łod Buzałów. Wśród imion - Iga, Jerzol, Piotruch - no i oczywiście Kaźmiyrz. Pod tym właśnie pseudonimem w roku 1996 Mirosław Binkowski (którego drugie imię brzmi Kazimierz) wydał zbiór wierszy i felietonów Mój downiejszy Żnin, który - po wzbogaceniu go i rozszerzeniu - stanowi drugą część przygotowywanej do druku książki. "Mój downiejszy Żnin" to najbardziej udana dotąd realizacja użycia gwary pałuckiej w celach literackich. Że było to potrzebne, świadczy najlepiej rozprzestrzenienie się wierszy i skeczu Piyrduśnice po żnińskich szkołach i nie chyba w Żninie takiego ucznia, który by nie słyszał dialogu między Mylerką a Fraszową o Nowoczce. W nowym wydaniu wiersz "Jo to mom szplina na punkcie Żnina" wzbogacony jest o nuty, jako że po ukazaniu się pierwszego wydania książki nauczycielka muzyki w Szkole Podstawowej nr 2 Zofia Krzyżaniak ułożyła chwytającą za serce melodię, a piosenka w ostatnich latach stała się nieformalnym hymnem mieszkańców Żnina. O powodach podjęcia się pracy nad słownikiem Mirosław Binkowski mówi tak: - Gdy przyjeżdżałem do Żnina, zauważyłem, że gwara zanika, że młodzi już nią nie mówią między sobą, że używają wyłącznie ogólnopolskiej odmiany języka. Zacząłem się martwić, że jeśli się tej gwary nie zapisze, jeśli będzie istnieć tylko w formie mówionej - może zginąć bezpowrotnie. Efekt jego pracy już niedługo będziemy mogli wziąć w ręce i przeczytać, że Dostoł łod łojca frycówe i już wiyncy na blały nie pódzie. Dominik Księski