Kto oglądał TVP Info w niedzielne popołudnie 15 marca mógł przeczytać na ekranie telewizora, że w Mogilnie doszło do tragicznego zdarzenia - zmarł mężczyzna zatruty gazem. Po mieście błyskawicznie obiegła plotka, że nie żyje jeden z mieszkańców kamienicy przy ul. Jagiełły, a jego kompan, z którym prawdopodobnie imprezował też trafił do szpitala. Sami mieszkańcy kamienicy - nie do końca wiedząc co się dzieje - zaczęli się bać, czy aby gdzieś w budynku nie ulatnia się gaz i nie dojdzie czasami do jeszcze większej tragedii. Do Mogilna zaczęły zjeżdżać się ekipy telewizyjne. Tymczasem przebieg zdarzeń tego feralnego popołudnia był zupełnie inny. W jednym z mieszkań kamienicy przy ul. Jagiełły (do kamienicy wchodzi się przez bramę obok sklepu Bekon), przebywało dwóch mężczyzn: właściciel mieszkania 51-letni Jan Sz. i Marek Z. Jak ustaliła policja przebywali na pewno razem około 3 godzin. Przysypiali, ale Marek Z. co jakiś czas się budził. - Przeświadczony tym, że kumpel śpi budził go kilka razy i pytał, czy wstają. Sam również zasypiał. Po pewnym czasie, gdy kolega nie odpowiedział na jego pytanie, Marek Z. podszedł, dotknął go i stwierdził, że jest zimny i się nie rusza - mówi reporterowi Pałuk rzecznik prasowy KPP asp. Tomasz Rybczyński. Marek Z. wybiegł z mieszkania na podwórze i zaczął krzyczeć, że jego kolega nie żyje. Usłyszał to jeden z mieszkańców kamienicy i zawiadomił telefonicznie policję. Była wtedy godzina mniej więcej 1525. Powiadomił także Pogotowie Ratunkowe, które dotarło pierwsze na miejsce zdarzenia. Na miejscu - jak poinformował nas asp. Tomasz Rybczyński - lekarz pogotowia stwierdził zgon bez podania bezpośredniej przyczyny. Zgon mieszkającego samotnie mężczyzny nastąpił najprawdopodobniej kilka godzin wcześniej z przyczyn naturalnych. Wykluczono też działanie osób trzecich oraz na przykład zatrucie gazem. Lekarz badał także Marka Z. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, nie widział potrzeby umieszczania Marka Z. w szpitalu, ponieważ był on podtruty, ale nie gazem tylko... alkoholem. Zaalarmowani przez pogotowie ratunkowe strażacy z KP PSP w Mogilnie, po przybyciu na miejsce poczuli charakterystyczny słodkawy zapach gazu. Mężczyźni w mieszkaniu dogrzewali się otwartym ogniem od palnika butli gazowej. Palnik zamknięto i odłączono butlę propan/butan, a następnie otwarto na oścież okna, by wywietrzyć pomieszczenia. Działaniami strażaków dowodził mł. kpt. Łukasz Rogalski. Zakończyły się one o 1558. Działania te okazały się czysto prewencyjne. Strażacy błędnie uznali, że przyczyną zgonu było najprawdopodobniej zatrucie gazem. Ta właśnie informacja trafiła do telewizji i stąd całe zamieszanie. Mieszkańcy kamienicy widząc wietrzenie mieszkania i informacje powtarzane w mediach, zaniepokoili się, że to co się stało to wina ulatniającego się z butli gazu propan-butan. Wiedzieli bowiem, że mężczyzna często dogrzewał się gazem i nie stronił od alkoholu. A w tej sytuacji nietrudno o tragedię. Rzecznik prasowy KP PSP Patryk Kaczmarek potwierdził, że: - U jednego z mężczyzn lekarz stwierdził zgon. Natomiast u drugiego stan po spożyciu alkoholu. Dodał, że strażacy dodatkowo sprawdzili pomieszczenia urządzeniem multiprom, by stwierdzić, czy w mieszkaniu jest gaz. Wynik był negatywny. Tak samo sprawdzili mieszkanie znajdujące się powyżej lokalu, w którym doszło do zgonu. Tam także wynik był negatywny. Zmarły mężczyzna miał syna, 26-letniego Piotra, którego o zajściu poinformował policjant z KPP w Mogilnie. - Przez dobre pół roku, to ojca praktycznie wcale nie widziałem. Nie utrzymywałem z nim kontaktów. Zostawił mnie, jak byłem mały. Nie ukrywam, że parę lat temu miałem z nim jakiś kontakt, chociaż mały. Wyglądało to tak, że jak spotykaliśmy się na mieście, to mówiliśmy sobie cześć i nic więcej. Zgubiła go wódka. Wielokrotnie próbowaliśmy mu pomóc, ale on twierdził, że sam sobie poradzi i nie chciał pomocy. Był oczywiście na odwyku, ale jak wyszedł znowu zaczął pić. Policjanci pytali mnie oraz siostrę mojego ojca, czy w razie konieczności wyrazimy zgodę na sekcję zwłok, ale się nie zgodziliśmy - powiedział nam syn zmarłego. Prokuratura Rejonowa w Mogilnie na podstawie informacji otrzymanych z policji zakwalifikowała zdarzenie jako naturalny zgon. Sekcji zwłok nie będzie. Policjanci z komendy powiatowej prowadzą jednak czynności w celu wyjaśnienia okoliczności zdarzenia. Trwają przesłuchania świadków oraz rodzin obu mężczyzn. Joanna Świetnicka