- Zajmujący się sprawą śledczy zebrali materiał dowodowy, który dał podstawy do przedstawienia w środę 35-latce zarzutów za to, że swoim postępowaniem naraziła 2,5-roczną córkę na niebezpieczeństwo zagrażające życiu i zdrowiu. Za to przestępstwo kodeks karny przewiduje karę do 5 lat pozbawienia wolności, a o dalszym losie dziewczynki i jej rodzeństwa zadecyduje sąd rodzinny - poinformowała Monika Chlebicz, rzeczniczka kujawsko-pomorskiej policji. Wszczęta z urzędu sprawa ograniczenia praw rodzicielskich 35-latki jest prowadzona w lipnowskim sądzie rodzinnym już od grudnia ub. roku. Kobieta, oprócz 2,5-latki, ma jeszcze trójkę dzieci w wieku 3 i 5 lat oraz trzytygodniowe. Od września, od śmierci ojca dzieci, wychowuje je samotnie. Kobieta tłumaczyła śledczym pozostawienie dziewczynki w domu koniecznością załatwienia pilnej sprawy. Jak podkreślała, nie była w stanie zabrać ze sobą czwórki dzieci, a córkę przypięła paskiem, by nie zrobiła sobie krzywdy, np. wchodząc na krzesło czy tapczan. Dziewczynka, uwolniona przez dzielnicowego i pracownika opieki społecznej, przebywa wciąż na obserwacji w szpitalu, ale dotychczas nie zdiagnozowano u niej żadnych poważnych dolegliwości. Decyzją sądu, po opuszczeniu lecznicy, dziecko trafi na razie do pogotowia opiekuńczego. Dzielnicowy natrafił na dziecko przypięte paskiem do framugi, gdy w poniedziałek wysłano go do jednego z mieszkań socjalnych na terenie Lipna, by sprawdził informacje o niewłaściwej opiece lokatorki nad dzieckiem. Policjantowi nikt nie otwierał drzwi, ale przez okno zobaczył, że w środku jest dziewczynka. Funkcjonariusz wyważył skrzydło okna i uwolnił 2,5-letnie dziecko, które było przypięte do framugi drzwi za nogę parcianym paskiem. Matkę dziewczynki wkrótce odnaleziono na jednej z ulic miasta. Z informacji przekazanych przez opiekę społeczną w Lipnie wynika, że jej pracownicy byli z kobietą w stałym, niemal codziennym kontakcie, a rodzina korzystała m.in. z obiadów opłacanych przez miasto oraz zasiłku. Rodzina nie jest zaliczana do patologicznych.