- To był czas dużej radości, dużej naiwności, odrobinę czarno-biały świat, ale świat wielkich idei, i ogromny strach, żeby mama się nie dowiedziała, co robię. Trzeba to było godzić ze szkołą, z obowiązkami rodzinnymi i nie zawsze to dobrze wychodziło - wspominał atmosferę podziemnej działalności drukarskiej Orłowski. We wtorek, z okazji 30. rocznicy wprowadzenia stanu wojennego, w toruńskim Dworze Artusa przygotowano prezentację sprzętu poligraficznego używanego przez działaczy podziemnej opozycji w latach 80. Pokazano rozmaite modele prymitywnych, z dzisiejszego punku widzenia, powielaczy spirytusowych i białkowych, sprzętu do sitodruku i stempli. Marcin Orłowski instruował, jak przy pomocy koszuli flanelowej, deski do krojenia, worka foliowego, pasty do butów i wałka do ciasta skonstruować prymitywny powielacz. Goście imprezy mogli tą techniką sami spróbować druku własnej "bibuły". Wtorkowej akcji towarzyszyła wystawa podziemnych i drugoobiegowych wydawnictw z lat 80. Pokazano m.in. biuletyny strajkowe wydawane w Stoczni Gdańskiej ze zbiorów Muzeum Piśmiennictwa i Drukarstwa w podtoruńskim Grębocinie. - Z szacunków historyków wynika, że tylko na terenie dawnego województwa toruńskiego ukazywało się w tamtych latach prawie 200 tytułów podziemnych druków. Jak obliczył prof. Wojciech Polak, zaangażowanych w to było ok. 3 tys. osób, a to prawdziwa armia - ocenił Orłowski. Wystawę urządzeń do drukowania, powielaczy, a także gazet, ulotek i pism podziemnych można będzie zwiedzać do końca roku w Muzeum Piśmiennictwa i Drukarstwa w Grębocinie.