Muszą też wypytywać klientów o przeznaczenie węgla, aby stwierdzić, czy klient objęty jest zwolnieniem od akcyzy. W ustawie o podatku akcyzowym przewidziano szereg zwolnień od akcyzy dla wyrobów węglowych zużywanych zarówno do celów innych niż działalność gospodarcza, jak i zużywanych do prowadzenia niektórych rodzajów działalności gospodarczej. Takie zwolnienia węgla i wyrobów węglowych od akcyzy dotyczą opału do gospodarstw domowych, czyli w praktyce zwolnione są osoby fizyczne. Zwolnione są również organy administracji publicznej, wojsko, podmioty systemu oświaty, żłobki i kluby dziecięce, podmioty lecznicze, jednostki organizacyjne opieki społecznej, organizacje działalności pożytku publicznego i wolontariatu. Zwolnienia dotyczą również węgla zużywanego do prowadzenia niektórych rodzajów działalności gospodarczej: w procesie produkcji energii elektrycznej, w procesie produkcji wyrobów energetycznych, do przewozu towarów i pasażerów koleją, do łącznego wytwarzania ciepła i energii elektrycznej, w pracach rolniczych, ogrodniczych, w hodowli ryb i leśnictwie i innych. Robert Okrój z Krotoszyna pod Barcinem wiele lat prowadzi już punkt sprzedaży węgla. Teraz należy go jednak nazywać, jak każe Urząd Celny, pośredniczącym podmiotem węglowym. - Żeby to jednak była tylko zmiana nazewnictwa w związku z tą akcyzą. Wprowadzili akcyzę jednocześnie zwalniając z niej większość odbiorców. A ponieważ każdy musi pisać w ośmiu egzemplarzach deklarację zakupu węgla podlegającego zwolnieniu, jest pełno papierkowej roboty. Te papiery musimy trzymać przez 5 lat. Urzędowi Celnemu wystarczy tylko miesięczne zestawienie ilości transakcji objętych zwolnieniem od akcyzy. Tymczasem my mamy trzymać te papiery z danymi osobowymi i numerami PESEL, czyli powinniśmy to robić zgodnie z przepisami. A tak w ogóle to powinniśmy chyba mieć w związku z taką koniecznością uprawnienia lepsze niż policja, bo przecież to są dane objęte tajemnicą, a nam nakazali teraz te dane zbierać i magazynować, a po kilku latach pewnie też niszczyć zgodnie z przepisami na własny koszt - mówi Robert Okrój. - Dodam, że na własny koszt trzeba drukować komplet formularzy do wypełnienia na jednej kartce, bo wcześniej kazali to robić na oddzielnych kartach, a my - czyli kilka osób z okolicy, które zajmują się tutaj sprzedażą węgla - doszliśmy do wniosku, żeby w jednej firmie wydrukować zapas tych papierów na pojedynczych kartkach - mówi Robert Okrój. Klienci chcąc kupić choćby 50 kg węgla w worku bez akcyzy muszą wypełniać dokumenty. W punkcie sprzedaży tworzą się w ten sposób kolejki, choć w rzeczywistości nie ma dużo klientów, bo zima nie jest sroga. Zarówno w punkcie sprzedaży, jak i dowożąc węgiel do klienta i tam prosząc go o wypełnienie dokumentów umożliwiających zwolnienie od akcyzy, sprzedawca musi pytać klienta o przeznaczenie węgla. Od tego bowiem zależy, czy węgiel zostanie sprzedany bez akcyzy, czy też z podatkiem akcyzowym. - Klienci patrzą na mnie często krzywym okiem, że ich tak wypytuję. Uważają, że jestem wścibski. Ja chcę przeprosić klientów, że pytam, ale my musimy pytać. Celnicy mogą kontrolować przewożących węgiel klientów nawet w drodze z punktu sprzedaży do domu i będą żądać dokumentów. Jeśli ich nie będzie, to posypią się kary i dla sprzedawców i dla kupujących. Najgorsze jest to, że są przypadki, że ten sam klient w tej samej kotłowni może używać węgiel i bez akcyzy i z akcyzą. Np. w parafiach, jak w klasztorze w Pakości, gdy kościół i dom klasztorny grzeje ten sam węgiel, ale w jakiejś części powinien być z akcyzą, a w jakiejś bez akcyzy. Taka sytuacja jest także, gdy jakaś firma korzysta z tej samej kotłowni co prywatny dom. Są przecież hale produkcji przy prywatnych domach - mówi Robert Okrój. - Problemy są też z zakwalifikowaniem węgla dla rolników, bo ci też rozliczają się z fiskusem w różny sposób dla różnej produkcji. Jest ogólnie chaos, bo w Urzędzie Celnym, którego naczelnik na szczeblu województwa przeprowadzał szkolenie dla handlujących węglem, też są zaskakiwani zgłaszanymi przez nas raz po raz dylematami, jak rozliczać - dodaje. Tak zwane pośredniczące podmioty węglowe nie mają żadnego zrzeszenia branżowego, aby postulować o zmiany w przepisach. Co należy więc zrobić, aby sytuacja w handlu węglem była bardziej przejrzysta? Według Roberta Okrója lepiej by było, żeby nie stosowano żadnych zwolnień od akcyzy i byłaby ona przy tym niższa i płacona od razu w kopalni przez pierwszego pośrednika. Akcyzę na węgiel Polska musiała wprowadzić, bo tak jest w całej Unii Europejskiej. Robert Okrój dodaje, że wielu klientów czasami nie potrafi określić, na co idzie węgiel, który chcą kupić. W efekcie nie wiadomo, czy podlega on zwolnieniu z akcyzy, czy nie. Czasami klienci nie mają dowodu osobistego przy sobie i wtedy po prostu kupują węgiel z akcyzą. O możliwości postulowania zmian usprawniających handel węglem, które może podjąć pojedynczy sprzedawca z Krotoszyna, zapytano Stefana Firszta, radnego powiatu żnińskiego i szefa Wodbaru, czyli przedsiębiorstwa kupującego najwięcej w gminie Barcin węgla, bo na potrzeby produkcji ciepła dla osiedli mieszkaniowych. Dodajmy, że ten węgiel też jest zwolniony z akcyzy. - Faktycznie, w tej chwili jest akcyza na węgiel i pewnie ponad 70% klientów jest z niej zwolnionych. Konieczność udokumentowania swej możliwości skorzystania ze zwolnienia dotyczy zatem zdecydowanej większości klientów. Mniej byłoby papierkowej roboty, gdyby to brak zwolnienia z akcyzy podlegał dokumentowaniu. Tych papierów byłoby dla sprzedawców mniej - powiedział Stefan Firszt. - Jednak to nie są rozwiązania, które wprowadzi powiat, czy Urząd Celny w Bydgoszczy. Tutaj pośrednicy w handlu w węglem mogą tylko napisać wniosek, tak sobie myślę, że może do rzecznika interesów konsumenta, albo też do jakiegoś posła, by zainteresować wyższe instancje tematem zmian w przepisach - dodał Firszt. Robert Okrój jest przekonany, że zmiany w przepisach zostaną wywołane licznymi interwencjami pośredników w Urzędach Celnych, a wkrótce pewnie i w sądach. Tymczasem jednak w imieniu nie tylko swoim, ale wszystkich sprzedawców węgla, chce prosić klientów o cierpliwość i przeprasza, że oni - sprzedawcy - muszą zadawać klientom pytania, których często nie zadawałaby im nawet policja. Karol Gapiński