Podczas komisji i dyskusji nad podatkami na 2009 r. doszło do zaskakującej wymiany zdań między radnym niezależnym Grzegorzem Stochlińskim a radnym lewicy Janem Thiede. Postanowiliśmy ją opublikować w całości, gdyż jest przedstawiana opinii publicznej wyrywkowo i wprowadza ją przez to w błąd. Poniżej przedstawiamy także oświadczenie radnego Jana Thiede, wydane już po obradach komisji. Całą sprawę 13. listopada zaczął radny prawicy Stanisław Grela, który uważał, że po punkcie związanym z dyskusją nad wielkością podatków od nieruchomości należałoby przegłosować stanowisko komisji w tej sprawie. Tak, by móc je nazajutrz przedstawić pozostałym radnym na sesji. Grzegorz Stochliński tak odniósł się do propozycji radnego Greli: - Panie Stanisławie. Ja już nie po raz pierwszy będę wyrażał swój pogląd odnośnie głosowania na tych wszystkich komisjach, o czym mówiłem już wielokrotnie. To, że my tutaj dzisiaj jako trzy komisje przegłosujemy w ten czy inny sposób, to nie ma żadnego skutku dla głosowania na sesji. I tak de facto nic to nam nie daje. Bo były takie sytuacje tutaj na komisjach, że wszyscy głosowaliśmy "za". Wszyscy się rozeszli do swych klubów i politycy (w tym momencie radny Jan Thiede zaczął się głośno śmiać) nakazywali im głosować tak, a nie inaczej i głosowanie było zupełnie inne. Głosowanie na komisjach jest stratą czasu i bez sensu. Radny Stochliński kontynuował: - Skoro ustalamy tutaj pewne rzeczy i zgadzamy się na nie, a przychodzą na zebrania klubu PSL czy klubu lewicy tzw. dygnitarze partyjni - bo tak ich trzeba nazwać - i mówią nie róbcie tego, bo pan Duszyński jest "be", albo pan wiceburmistrz jest niedobry czy pani sekretarz jest bardzo niedobra. W tym momencie gwałtownie zaprotestował radny Jan Thiede: - Nie. To jest wniosek zbyt daleko idący. Ja mogę zapewnić pana przewodniczącego, pański wniosek jest bardzo daleko idący. Radny Stochliński przerwał: - Ale to jest prawda. Radny Thiede kontynuował: - Jeśli odbywają się dyskusje, to do tego mamy prawo. Są komisje i kluby - zostały zresztą zgodnie z prawem powołane - w związku z tym jest tam nie tylko możliwość, ale czasami konieczność dyskutowania. Natomiast nigdy i nikt w mojej obecności nie postąpił w ten sposób, że pan Duszyński jest "be", a Thiede ma głosować tak, a nie inaczej. Wtrącił się burmistrz Leszek Duszyński: - Nie uwierzę. Podobnie myślał radny Stochliński: - Ja też w to nie uwierzę. Radny Thiede zapewniał: - To proszę uwierzyć. Ja to mówię, że w mojej obecności tego nie było. Proszę takich wniosków tutaj nie zgłaszać. Nie wiem, jak się to odbywa na innych klubach, ale u nas nie ma tego. Wtedy radny Stochliński wystrzelił z grubej rury: - Panie Janku. W trakcie naszych prywatnych rozmów uzgadnialiśmy zupełnie inne rzeczy. Dochodziło do głosowania i głosował pan zupełnie inaczej. Radny Thiede zdziwiony pytał: - Ale czy my jesteśmy w jednym klubie? Radny Stochliński tłumaczył: - Nie jesteśmy. Ale jeżeli rozmawiamy jak dwóch mężczyzn, to słowa powinno się dotrzymać. Na tym sprawa przy okazji podatków się zakończyła, ale jak się miało za chwilę okazać tylko do punktu "Wolne głosy". Jan Thiede wrócił do sprawy i rozegrały się teraz najciekawsze wydarzenia. Obecni na komisji mogli się dowiedzieć trochę pikantnych szczegółów z kuluarów mogileńskiej polityki. Jan Thiede mówił: - Ja chciałem poprosić pana przewodniczącego, żeby podczas prowadzenia obrad nie mieszał spraw prywatnych z politycznymi. Rozpoczął pan bardzo długi wywód, co się dzieje na klubach i zakończył naszą prywatną rozmową. Nigdy w prywatnych rozmowach nie uzgadnialiśmy żadnych stanowisk. Oczywiście, ja wypowiadałem swoje sądy na różne tematy, ale to nie było przegłosowane stanowisko pana przewodniczącego w naszej sprawie. Radny Stochliński wtrącił przekornie: - Było przegłosowane. Radny Thiede ciągnął: - Jeszcze mam pytanie. Czy te rozmowy były nagrywane, że pan przewodniczący je upublicznia tutaj czy chce upublicznić. Odpowiedź radnego Stochlińskiego była krótka: - Nie upubliczniałem i nie upubliczniam. Radny Thiede ciągnął: - Czy może pan powiedzieć, w jakim miejscu się one odbywały? Po odpowiedzi radnego Stochlińskiego: - Bardzo różnym, na sali wybuchł śmiech. Wtrącił się radny Krzysztof Solarczyk: - Przy piwku w ogródku jordanowskim. Radny Stochliński poparł przedmówcę przeciągłym: - Oooo. Radny Thiede wtedy ujawnił: - Aha. W związku z tym mam taką prośbę. Jeśli się spotykamy na przykład w restauracji "Józefina" lub przy piwie, proszę, aby pan tych rozmów nie traktował jako rozmowy służbowe i oficjalne. Radny Stochliński przypomniał, iż mówił o uzgodnieniach podczas rozmów prywatnych. Jan Thiede zaproponował wtedy: - Kindersztuba wymaga pewnych zachowań. A prywatne sprawy proponuję, abyśmy rozstrzygnęli po komisji. Marek Holak