"Śledztwo zostało wszczęte przez Prokuraturę Rejonową w Mogilnie ws. nielegalnego składowania odpadów w taki sposób, który mógłby zagrażać życiu i zdrowiu ludzi lub spowodować obniżenie jakości środowiska. Przedmiotem tego postępowania jest również podejrzenie nielegalnego przetransportowania odpadów z zagranicy na teren Polski" - powiedziała PAP we wtorek rzecznik prasowa Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy Agnieszka Adamska-Okońska. Mieszkańcy poinformowali służby Prokuratura w Bydgoszczy przejęła śledztwo od prokuratury w Mogilnie. Za przestępstwo objęte śledztwem grozi do 5 lat więzienia. "Mieszkańcy zawiadomili organy ścigania, że taka sytuacja może mieć miejsce. W momencie przybycia policji kierowcy i tira z odpadami nie było już na miejscu. Zadaniem organów ścigania będzie zidentyfikowanie podmiotu, który koordynował przywóz odpadów. Musimy zebrać stosowne dokumenty, przesłuchać świadków, dowiedzieć się, jakiego rodzaju były to odpady oraz w jakim celu miały zostać zdeponowane. Istotne jest także, skąd one pochodziły" - dodała Adamska-Okońska. Prokuratura nie ma informacji, które wskazywałyby, że odpady przywiezione do Marcinkowa są niebezpieczne. W czwartek PAP informowała, że mieszkańcy Marcinkowa koło Mogilna (Kujawsko-Pomorskie) blokują ciężarówkom wjazd na teren, gdzie nielegalnie są składowane odpady. Dotychczas zwieziono ich 50 ton - najprawdopodobniej z zagranicy. Urzędnicy Starostwa Powiatowego potwierdzili nielegalność procederu. "Z tego, co wiem, mieszkańcy zmienili nieco formę nadzoru nad tym miejscem. Od tego tygodnia nie pełnią już dyżurów przy bramie wjazdowej, ale cały czas z oddali monitorują to, co się tam dzieje" - podkreślił w rozmowie z PAP komendant straży miejskiej w Mogilnie Mirosław Kuss. Pożary składowisk w województwie Kilkanaście kilometrów od Marcinkowa we wsi Wszedzień pod koniec maja wybuchł pożar składowiska odpadów chemicznych. Strażacy walczyli z ogniem, który objął teren o wymiarach 20 x 30 m. Płonęły chemikalia w ułożonych warstwami pojemnikach różnej wielkości. Strażacy nie dopuścili do rozprzestrzenienia płomieni na pozostałą część składowiska i znajdujące się obok obiekty, gdzie również były magazynowane chemikalia. Pożar we wsi Wszedzień był czwartym tego typu zdarzeniem w maju w województwie kujawsko-pomorskim. Wcześniej płonęły: składowisko w zakładzie produkującym paliwa alternatywne w Łabiszynie w pow. żnińskim (20 maja), składowisko odpadów w Giebni w pow. inowrocławskim (20 maja) i składowisko śmieci na nieużytkach we Wróblach w pow. inowrocławskim (27 maja). "Nie pozwolimy na składowisko w pobliżu naszych domów" "W piątek w ubiegłym tygodniu zaczęło się utwardzanie drogi. W poniedziałek przyjechały wieczorem dwie ciężarówki z odpadami. Od razu zaalarmowaliśmy wszystkie służby. Kiedyś - dawno temu - był tu tartak. Pod koniec jego działalności była tu chwilowo sortownia śmieci. Firmy się wyniosły, a od pięciu lat nic się tutaj nie działo. Nagłe poruszenie wywołało reakcję mieszkańców. Nie pozwolimy na składowisko w pobliżu naszych domów" - powiedziała w ubiegły czwartek PAP mieszkanka Marcinkowa Katarzyna Barczak. Mieszkańcy natychmiast zorganizowali się i wyznaczyli dyżury. Są gotowi blokować przyjazd kolejnych ciężarówek. "Sprawa tutaj wygląda podobnie jak w całej Polsce. Ktoś wynajmie teren i nie liczy się z tym, że tu mieszkają ludzie, a takie składowisko może skazić teren. Widzieliśmy mieszkańców Wszednia, którzy musieli się odnaleźć po pożarze, a także ich ogrody, które są skażone. Przecież oni musieli się ewakuować. Walczyli z tym od lat. My chcemy działać, zanim wywiozą tutaj kolejne tony śmierci. Będziemy w tym miejscu w razie potrzeby dzień i noc" - podkreślała Barczak. Odpady zgromadzone nielegalnie W czwartek na miejscu pojawiła się komisja ze Starostwa Powiatowego w Mogilnie. Po inspekcji dyrektor wydziału ochrony środowiska w tym urzędzie Andrzej Stachowiak powiedział, że nie można mówić o składowisku odpadów w tym miejscu. "To nie jest składowisko, gdyż zgodnie z definicją ustawy takim jest instalacja wymagająca określonych pozwoleń. To bez wątpienia jednak miejsce nielegalnego składowania odpadów. Nie mamy co do tego wątpliwości" - stwierdził Stachowiak. Dodał, że nieruchomość jest podzielona na dwie części, a właściciel i dzierżawca tej, na której znajdują się przywiezione odpady, nie mają stosownych pozwoleń na taką działalność. Poprzednio dzierżawiąca teren firma od kwietnia 2017 roku nie funkcjonuje na rynku, a z KRS zostały wykreślone wszelkie jej działalności związane z gospodarką odpadami. "Właściciel firmy, która obecnie dzierżawi teren, w ogóle nie prowadzi działalności gospodarczej związanej z odpadami. Możemy jasno powiedzieć, że odpady na tej działce zostały zgromadzone w sposób nielegalny" - dodał Stachowiak. Straż miejska za mieszkańcami Straż miejska w Mogilnie zadeklarowała, że będzie solidaryzowała się z mieszkańcami i blokowała wjazd na teren kolejnych ciężarówek z odpadami. Zdaniem Kussa, prawo jest bezradne i bardzo dobrze się stało, że procedowane są w Sejmie przepisy, które umożliwią odpowiednim służbom szybką i skuteczną reakcję w podobnych sprawach. "Szkoda, że nikt przez tyle lat nie zmienił obowiązujących przepisów. Cieszymy się jednak, że idziemy w dobrym kierunku" - ocenił Stachowiak. Sejmowe projekty W środę w Sejmie odbyło się pierwsze czytanie nowelizacji dwóch projektów ustaw składających się na tzw. pakiet odpadowy. Chodzi o projekt ustawy o odpadach oraz o Inspekcji Ochrony Środowiska. Podczas debaty wszystkie kluby parlamentarne opowiedziały się za dalszymi pracami nad tymi projektami w komisjach sejmowych. Do których komisji ostatecznie trafią, zdecydują posłowie w bloku głosowań. Głównym celem dwóch projektów nowel jest - jak podkreślił minister środowiska Henryk Kowalczyk - uszczelnienie sytemu i ukrócenie nieprawidłowości w gospodarce odpadowej, a także istotne wzmocnienie inspekcji ochrony środowiska. Propozycja zmian to też pokłosie kilkudziesięciu pożarów składowisk, magazynów śmieci, do których dochodziło w ostatnim czasie w różnych miejscach w kraju. W projekcie ustawy o odpadach jedną z najważniejszych zmian jest wprowadzenie kaucji gwarancyjnych, które płacić będą firmy śmieciowe. Obliczać się ją będzie jako iloczyn największej masy odpadów, która mogłaby być magazynowana w instalacji, oraz stawki zabezpieczenia roszczeń. Konkretne stawki - zależne od rodzaju odpadów - będą określone w rozporządzeniu do ustawy. Kaucja ma zabezpieczyć samorządy przed porzucaniem śmieci przez firmy, tzn. dać im pieniądze na utylizację śmieci, jeśli taka sytuacja wystąpi. Projekt ustawy o odpadach stanowi ponadto, że przedsiębiorcy prowadzący działalność odpadową, składowiska czy magazyny będą musieli być też właścicielami gruntów, na których są takie instalacje.