Okazało się jednak, że nie tylko oni chcą stopnia wodnego. Chcieliby jej także radni pobliskiego Ciechocinka, choć rajcy tego miasta woleliby, żeby stanął on bliżej ich miasta. Mieszkańcy Nieszawy tymczasem nie chcą oddać - jak mówią - swojej zapory, której i tak jeszcze nie ma. Wygląda więc na to, że tama znów dzieli, tym razem zwolenników jej budowy. Burmistrz Ciechocinka Andrzej Nawrocki nie jest zadowolony z tego powodu. Uważa, że budowa nowej zapory to sprawa, która zamiast dzielić powinna łączyć obie społeczności. Po pierwsze, na kłótniach idea budowy tamy tylko straci. Po drugie, włocławska tama zagraża nie tylko jednemu miastu, ale wszystkim, którzy mieszkają poniżej starej zapory. Po trzecie wreszcie na budowie nowej tamy zyskają wszyscy. W nieszawskim urzędzie miasta są nawet specjalne zeszyty, do których wpisują się wszyscy chętni do pracy przy budowie stopnia. Według burmistrza chętni do pracy pochodzą nie tylko z Nieszawy. - Nawet i z Włocławka, z Osięcin, z Aleksandrowa, z Bobrowni. Założyłem zeszyt i zaczęli się wpisywać. Proszę sobie wyobrazić, że w tej chwili mamy już zapisane 784 nazwiska - powiedział sieci RMF FM Nawrocki. W zeszycie są także zapisani mieszkańcy Ciechocinka.