Całe zajście miało miejsce tydzień temu. W szkole nie odbywały się wtedy zajęcia lekcyjne a rekolekcje. Dziesięcioro dzieci, skarżących się na bóle brzucha i głowy trafiło na obserwację do szpitala powiatowego, szkołę ewakuowano, a na miejsce ściągnięto ekipy ratownictwa chemicznego straży pożarnej. - Po dokładnych badaniach przeprowadzonych przez strażaków, i sprawdzeniu wszystkich okoliczności mamy pewność, że w budynku nie było żadnych toksycznych substancji czy oparów mogących być przyczyną zatrucia. Jedyne logiczne wytłumaczenie całego zajścia to ukartowanie wszystkiego przez kilku uczniów - powiedziała Ewa Renc z biura prasowego kujawsko-pomorskiej policji. Wyjaśnienie takie zgadzałoby się z wynikami badań lekarskich przeprowadzonych w szpitalu. Nie wykazały one żadnych szkodliwych substancji w organizmach rzekomych ofiar. Hospitalizowane dzieci już następnego dnia były w domach. Na wszelki wypadek skontrolowano również zlokalizowaną w pobliżu szkoły masarnię. Jednak i tam nie znaleziono niczego co mogłoby przyczynić się do zatrucia dzieci. Wyciągnięcie konsekwencji wobec "pomysłowych" uczniów należy teraz do szkoły.