Kozy: Szymborska i Mątewska rozpoczęły swoje tradycyjne harce w ostatni dzień karnawału od wizyty u prezydenta Inowrocławia Ryszarda Brejzy. Kolorowi przebierańcy, wśród których byli m.in. przodownicy, wędrowni grajkowie, baba z dziadem, kominiarze, młode pary, kozy z koźlarkami oraz niedźwiedzie poczęstowani zostali w ratuszu pączkami. Następnie panny młode porwały do tańców prezydenta, jego zastępców oraz sekretarza miasta. Strzelano z batów, mazano twarze sadzą, a kozy ubodły rogami każdego napotkanego. Władze miasta dokonały wpisów do pamiątkowych ksiąg obu kóz: Mątewskiej i Szymborskiej. Po wizycie w ratuszu kozy rozdzieliły się, by odwiedzać do wieczora mieszkańców poszczególnych dzielnic miasta. Ostatni dzień karnawału w polskiej tradycji ludowej to czas wędrówek po wsiach barwnych przebierańców odwiedzających domostwa, a także hucznych zabaw oraz obficie zastawionych stołów jedzeniem i piciem. Zwyczaj zwany kozą, który w nieco zmienionej formie przetrwał w Inowrocławiu na Kujawach, jest już jednym z nielicznych w kraju przykładów pielęgnowania ludowych tradycji związanych z ostatnim dniem karnawału. Dwa orszaki przebierańców, zwane od dawnych wsi, a obecnie dzielnic Inowrocławia, "Kozą Szymborską" i "Kozą Mątewską" w ostatni dzień karnawału najpierw odwiedzają prezydenta miasta, a później domostwa, sklepy, kluby. Przemarszom towarzyszy głośna muzyka i przyśpiewki, a kolędnicy zapraszają na podkoziołkowe zabawy i zbierają datki "na sianko dla kozy". Tradycje obrzędu na Kujawach sięgają czasów zaborów. "Koza" pierwotnie była pożegnaniem zimy i powitaniem wiosny. Kolędnicy wędrówkę rozpoczynali już w tłusty czwartek, aby przed postem zdążyć odwiedzić każdą chałupę. Mawiano, że "gdzie koza chodzi, tam się żytko rodzi".