Jak poinformowano w czwartek, w Sądzie Rejonowym w Toruniu, ze względu na przyznanie się do winy, złożenie obszernych wyjaśnień i dobrą opinię, zastosowano nadzwyczajne złagodzenie kary. Była księgowa została także zobowiązana do zwrotu ośrodkowi przywłaszczonych pieniędzy - w sumie 1,4 mln zł. Maria W. związana była z Miejskim Ośrodkiem Rehabilitacji Dzieci i Młodzieży w Toruniu od początku jego istnienia. Jak ustalono w toku śledztwa i procesu, kobieta przez dziewięć lat, co miesiąc, przywłaszczała sobie znaczne kwoty z kasy placówki. Mechanizm wyłudzania pieniędzy był bardzo prosty: kobieta na podpisanych przez zwierzchników czekach lub poleceniach wypłaty dopisywała dodatkowe cyfry, przerabiając np. kwotę 800 zł na 14800 zł. Całość pobierała z banku, ale do kasy wpłacała tylko pierwotnie zatwierdzoną sumę. Jak podkreślił sąd w uzasadnieniu wyroku, przez dziewięć lat żadna kontrola nie wykryła oszustwa. Ośrodek otrzymywał dotacje z kasy miasta i NFZ, ale obie instytucje sprawdzały tylko wyrywkowo wydatkowanie przekazywanych przez siebie sum, a nie całość finansów. - Można, w ocenie sądu, w tej sprawie mówić niejako o przyczynieniu się tych podmiotów, które miały obowiązek kontrolować finanse tego ośrodka. To jest wręcz zastanawiające, dlaczego przez dziewięć lat nie udało się tego nikomu ujawnić - mówiła w uzasadnieniu sędzia Danuta Dybska. Sędzia podkreśliła, że kobieta nie zawahała się zagarnąć kilkudziesięciu tysięcy złotych nawet w chwili, gdy ośrodek znalazł się w trudnej sytuacji, a pracownicy, by ratować swą placówkę, solidarnie obniżyli swe pobory o 10 procent. Przez cały okres pracy Maria W. cieszyła się doskonałą opinią i uchodziła za osobę godną zaufania, chętnie angażującą się w pomoc innym. Oszustwo wyszło na jaw przypadkiem, gdy jeden z kontrolerów porównał wyciąg bankowy z ewidencją wpływów do kasy. Maria W. przyznała się do winy, ale nie chciała powiedzieć na co wydała zagarnięte pieniądze. Wyrok jest nieprawomocny.