- Komisja zdecydowała się unieważnić swoją decyzję o zatwierdzeniu habilitacji prof. Krajewskiego, którą oceniała w 1995 roku Rada Wydziału Instytutu Historii UMK w Toruniu. Do 2003 roku uznania habilitacji przez uczelnie podlegały zatwierdzaniu przez naszą komisję i wszystko, co mogliśmy teraz zrobić w tej sprawie, to unieważnienie wcześniejszej decyzji; teraz sprawa leży już tylko w gestii UMK - powiedział w piątek PAP Piotr Korczala, dyrektor biura CK. Zarzut plagiatu, jakiego miał się w swej rozprawie habilitacyjnej dopuścić prof. dr hab. Mirosław Krajewski, nagłośniła trzy lata temu "Gazeta Wyborcza". Naukowiec w swym dziele wykorzystał, jako rzekomo swoje, opublikowane w latach 30. wyniki badań historycznych ks. Czesława Lissowskiego, odwołując się przy tym do źródeł, z których nie mógł skorzystać, bo te przepadły podczas wojny. Zarzut plagiatu badała już komisja historyków powołana przez rektora UMK, a Rada Wydziału - tego samego, który oceniał rozprawę habilitacyjną w 1995 roku - ponownie oceniała rozprawę prof. Krajewskiego w ubiegłym roku. Oficjalnie uznano wówczas, że "opracowanie dr Mirosława Krajewskiego pt. 'Powstanie styczniowe między Skrwą a Drwęcą', będące podstawą do uzyskania stopnia naukowego doktora habilitowanego, nie jest publikacją oryginalną ani samodzielną pracą naukową. Autor dopuścił się naruszenia dobrych obyczajów obowiązujących w nauce, stąd jego opracowanie nie mogło stanowić podstawy do wszczęcia przewodu habilitacyjnego" - napisano w oświadczeniu przyjętym jednogłośnie przez komisję. - Dla nas ta sprawa jest już zamknięta: wznowiono procedurę habilitacyjną, oceniono, że praca przedstawiona przez prof. Krajewskiego nie może być podstawą do habilitacji i to jest koniec tej sprawy na szczeblu uczelni. Nie powstał wprawdzie dokument stwierdzający wprost, że habilitacja jest nieważna czy odebrana, ale taki wniosek można wysnuć z przeprowadzonej procedury - ocenił dr Marcin Czyżniewski, rzecznik UMK. Polskie przepisy nie przewidują tego typu sytuacji i nie przesądzają, automatycznego pozbawienia Mirosława Krajewskiego tytułu profesorskiego. - Tym bardziej, że prawo w Polsce przewiduje możliwość nadania tytułu profesora doktorom bez habilitacji - zaznaczył dr Czyżniewski. Decyzja CK jest nieprawomocna i można spodziewać się dalszego ciągu sprawy plagiatu i jego skutków dla prof. Krajewskiego. - W Polsce, odmiennie niż w innych krajach, nadawanie stopni i tytułów naukowych jest decyzją administracyjną, podlegającą zaskarżeniu w sądzie. Prof. Krajewski ma prawo do skorzystania z tej drogi i jeśli się na to zdecyduje, możemy się spodziewać jeszcze długiej procedury, która sama w sobie będzie pewnie tematem dla doktoratów - ocenił dyrektor Korczala. Sam zainteresowany od początku sprawy plagiatu odmawia komentarzy na ten temat. Prof. Krajewski utrzymuje jednak, że w świetle prawa nie można go pozbawić stopnia naukowego, a wszelkie działania w tej sprawie są bezpodstawne. Po publicznym postawieniu zarzutów przypisania sobie cudzej pracy naukowej, prof. Krajewski uznał je za "zwykłe oszczerstwa motywowane politycznie". Naukowiec był wówczas posłem Samoobrony i zastępcą przewodniczącego Sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży. Sprawa plagiatu jest zamknięta dla Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, gdzie obecnie zatrudniony jest naukowiec. Uczelniana komisja umorzyła postępowanie w tej sprawie, uznając także, że działa tu zasada przedawnienia i w związku z tym nie badała merytorycznych zarzutów.