Silny zapach amoniaku pierwsi poczuli mieszkańcy budynku przy ul. Mickiewicza 25 i to oni zadzwonili najpierw do Straży Pożarnej, a później na policję. - To co było czuć, stało się nie do wytrzymania. Zapach z każdą minutę stawał się coraz bardziej intensywny. Zaczął wchodzić do poszczególnych pomieszczeń w domu. Gryzło w gardło i szczypało w oczy - mówili nam wyraźnie zdenerwowani sytuacją mieszkańcy budynku. - Straż i policja przyjechały natychmiast. Mieli problemy z wjechaniem, ponieważ wszystko było zamknięte. Policjanci musieli chyba siłą otworzyć bramę, bo inaczej strażacy nie mogliby wjechać - relacjonowali mieszkańcy z Mickiewicza 25. Mieszkańcy mówili, że już wcześniej słyszeli o tym, że ktoś wieczorami przychodzi, odkręca zawór od zbiornika z amoniakiem, zostawia, a w tym czasie związek niepostrzeżenie ulatnia się do atmosfery. Obawiali się również amatorów złomu, którzy bez przeszkód mogliby wejść na teren browaru, wymontować poszczególne części i tym samym uszkodzić instalację. - Informacje, że instalacja jest pod nadzorem, trochę nas uspokoiły. Można powiedzieć, że nasza ostrożność została uśpiona. Teraz obawiamy się nawet otworzyć okno. Nie wiemy do końca, co się dzieje, bo nas nikt o niczym nie informuje. Chcielibyśmy się dowiedzieć, czy to w ogóle zostanie usunięte i kiedy. Najlepiej jakby to usunięto zaraz. Co z tym zbiornikiem, czy zostanie wypompowany do końca? - pytali w czwartek wieczorem mieszkańcy z budynku sąsiadującego z browarem. Komenda Powiatowa Państwowej Straży Pożarnej w Żninie otrzymała wezwanie w ubiegły czwartek tuż przed 1800. Na miejsce został skierowany zastęp z jednostki ratowniczo-gaśniczej. Po przybyciu na teren browaru strażacy ocenili stan zagrożenia i przystąpili do neutralizacji amoniaku. Szef JRG w żnińskiej Straży Pożarnej kpt. Sławomir Ryś pochwalił strażaków, którzy przybyli na miejsce jako pierwsi. - Nasi ludzie postawili kurtynę wodną i szybko zneutralizowali amoniak. Substancja ta wiąże się z wodą i tworzy wodę amoniakalną, która jest związkiem zasadowym, nieszkodliwym dla ludzi - mówi Sławomir Ryś. Komandant PSP w Żninie mł. bryg. Grzegorz Rutkowski na miejscu zdarzenia powiedział, że mieszkańcy Żnina, a w szczególności okolic browaru, mieli dużo szczęścia w tym, że amoniak było czuć i że dzięki temu można było w porę zawiadomić Straż Pożarną. - To stężenie amoniaku nie było na tyle groźne, aby spowodować natychmiastową śmierć. Takową powoduje bezpośrednia bliskość człowieka w dużym stężeniu. Niemniej zagrożenie istniało. Wyczuwalności amoniaku sprzyjały warunki atmosferyczne - brak ciągu w górę oraz kierunek wiatru, który skierował chmurę amoniaku w kierunku zabudowań - mówił Grzegorz Rutkowski. Na miejsce zdarzenia przybył zastęp ratownictwa chemicznego z Bydgoszczy. Strażacy dokręcili i uszczelnili zawór w zbiorniku z amoniakiem oraz zmierzyli stężenie amoniaku w pobliżu browaru. Okazało się, że o 30 proc. przekraczało dopuszczalne normy. Zdaniem strażaków, do wycieku amoniaku doszło w wyniku lekkomyślnego postępowania osób trzecich. Po przyjeździe zastali otwarty zawór, a nic nie wskazywało na to, aby instalacja uległa sama rozszczelnieniu. - Zawór sam się nie odkręcił - mówił w piątek Sławomir Ryś, który dodał, iż w chwili przyjazdu straży na miejscu nie było nikogo, kto sprawowałby nadzór nad instalacją. Dlatego przez całą noc z czwartku na piątek terenu pilnowali policjanci, a w piątek Straż Miejska.