W Bydgoszczy działo się źle, nie ma co do tego żadnych wątpliwości - samorządowcy z lewicy wspierali miejscowy klub sportowy, ale pieniądze były marnotrawione. Sprawę prowadził Wydział Przestępczości Gospodarczej Komendy Miejskiej Policji w Bydgoszczy. Jego naczelnik mówił wprost, że zabrano mu tę sprawę, bo komuś zależało na jej wyciszeniu. Tymczasem prokuratorzy z Gdańska uważają, że takie zarzuty to absurd. - Jest to bardzo poważna sprawa, wymagająca dużych sił i środków. Prawda jest i taka, że szczebel wyżej, czyli komenda wojewódzka, dysponuje innymi możliwościami prowadzenia postępowania niż powiedzmy szczebel niższy, komenda miejska - mówi prok. Jarosław Pietkiewicz z PA w Gdańsku. Zaatakowany przez nich został też naczelnik - jego ludzie mieli brać łapówki od handlarzy ubraniami. Podejrzany jest też sam naczelnik. - Czy on jest jeden sprawiedliwy w tym mieście? Czy on jeden prowadzi tylko i jest w stanie zagwarantować właściwą jakość tego postępowania? - mówi Pietkiewicz. Zaręcza, że śledztwo prowadzone jest prawidłowo, a dzięki przejęciu go przez KWP w Bydgoszczy pojawiły się nowe wątki. Dzisiaj PA w Gdańsku zdecydowała też, że sprawą nie będzie się zajmowała Prokuratura Rejonowa w Bydgoszczy, a prokuratura okręgowa.