Jak poinformowała prokuratura w Radziejowie, Julian K. odpowie przed sądem za sprowadzenie zagrożenia epidemicznego i epidemiologicznego. Jak obliczono, w swym gospodarstwie zgromadził przez pięć lat 53 tony kości i innych odpadków poubojowych. Rolnik sprowadził się do wsi Żakowice ponad dziesięć lat temu wraz z bratem. Mężczyźni przygarniali bezdomne psy wałęsające się w okolicy i obecnie mają już na swojej posesji kilkadziesiąt zwierząt. Od 2003 roku na teren gospodarstwa zaczęto zwozić kości - odpady produkcyjne z zakładów mięsnych. Rolnicy utrzymywali, że to karma dla psów, ale hałdy cuchnących odpadów ciągle rosły, wypełniając po dach stodołę, zbiornik na paszę i piętrząc się na podwórzu. Po kilku latach protestów sąsiadów, dzięki nagłośnieniu sprawy w mediach, gospodarstwo skontrolowała inspekcja sanitarna i nakazała jego oczyszczenie. Na koszt gminy wywieziono 53 tony kości do utylizacji. Zdaniem prokuratury prowadzącej postępowanie w tej sprawie bracia K., za niewielką opłatą, przyjmowali odpady, które powinny trafić do kosztownej utylizacji. Skorzystała na tym prawdopodobnie specjalistyczna firma, która odebrała je za wysoką opłatą od zakładów mięsnych i korzystnie pozbyła się kłopotu, "sprzedając" kości rolnikom. Do dziś nie udało się ustalić, skąd pochodziły odpady i kto je dostarczył. Julianowi K., właścicielowi gospodarstwa, za przyjęcie i przechowywanie kości bez zezwolenia grozi teraz rok więzienia i grzywna.