Sąd Okręgowy w Toruniu uznał mieszkańca Bydgoszczy za winnego sprowadzenia zagrożenia epidemiologicznego dla wielu ludzi. Ukarał mężczyznę ośmioma miesiącami więzienia w zawieszeniu na dwa lata, dozór kuratora i zapłatę 300 złotych nawiązki dla bezpośrednio pokrzywdzonego, czyli taksówkarza - poinformowała "Gazeta Pomorska". Proces toczył się ponad rok. Wyrok zapadł 25 października, a że nikt się od niego nie odwołał - uprawomocnił się 3 listopada. Tomasz A. kilka razy uciekł ze szpitala Tomasz A. w sierpniu zachorował na COVID-19 i był leczony w na oddziale zakaźnym Regionalnego Szpitala Specjalistycznego w Grudziądzu. 12 sierpnia uciekł po raz pierwszy. Został złapany w Bydgoszczy następnego dnia przez zaalarmowane przez lecznicę służby. Trafił z powrotem do szpitala. Następnie uciekał jeszcze kilka razy. Przed toruńskim sądem Tomasz A. sądzony był za jedną ucieczkę. Miało ona miejsce 22 sierpnia 2020 roku. Wówczas, jak ustalili śledczy, mógł w autobusie i taxi zarazić 14 pasażerów i dwóch kierowców. 300 zł nawiązki dla taksówkarza 23-latkowi groziła kara ośmiu lat więzienia. Jego tłumaczenia nie przekonały sądu. 300 zł nawiązki ma zapłacić bezpośrednio zagrożonemu przez niego i pokrzywdzonemu taksówkarzowi. Jednak potencjalne zagrożenie epidemiologiczne stworzył dla wielu osób - uznał sąd. Przez okres zawieszenia kary - dwa lata - bydgoszczanin objęty ma być dozorem kuratora. Musi regularnie co sześć miesięcy, pisemnie informować sąd o przebiegu próby.