Zanim dziewczynka trafiła w czwartek 26 stycznia do szpitala w stanie ciężkim z silnym odwodnieniem, była badana kilka razy przez lekarzy, którzy nie zadecydowali o jej hospitalizacji. Sprawę prowadzi Prokuratura Rejonowa Toruń-Wschód. Trwają prokuratorskie czynności w ramach tzw. działań w niezbędnym zakresie, a w najbliższym czasie podjęta zostanie decyzja czy - i która jednostka - poprowadzi śledztwo. "Dziewczynka zachorowała w nocy z soboty na niedzielę (z 21 na 22 stycznia). Mam te informacje z dokumentacji medycznej. Po raz pierwszy trafiła do lekarza w poniedziałek, ale nie do szpitala, a do lekarza rodzinnego w gminnym ośrodku zdrowia. Tam przyjął ją pediatra. Zbadał dziecko i nie zadecydował o konieczności hospitalizacji. Do wtorku nie nastąpiła istotna poprawa stanu pacjentki, która trafiła wieczorem tego dnia do nas. Jest coś takiego jak 'nocna i świąteczna pomoc medyczna' i tam zbadał ją lekarz ogólny. Nie jest to pogotowie, chociaż często w potocznym języku tak nazywane jest to miejsce przyjęć chorych" - powiedział we wtorek PAP dyrektor Szpitala Powiatowego w Chełmży Leszek Pluciński. Siedmiolatka miała objawy infekcji m.in. wymioty i gorączkę. "Badający dziecko lekarz nie stwierdził istotnego pogorszenia stanu zdrowia w stosunku do poniedziałku. Jest wpis w dokumentacji, który to wyjaśnia, a który zabezpieczyła prokuratura (...). 'Z klucza' w naszym szpitalu pediatrzy schodzą z oddziału do dzieci poniżej drugiego roku życia, chociaż nie ma takiego obowiązku. Lekarz dyżurny nie zadecydował o potrzebie takiej konsultacji i nie skierował dziewczynki na oddział" - dodał dyrektor placówki. Jak poinformował dyrektor Pluciński, "lekarz ocenił stan dziecka jako dobry". "Nie wiem co się działo z chorą we środę i w nocy z środy na czwartek. U nas nikt nie był z nią ponownie w tym czasie. Czy była badana przez innego lekarza, nie mogę odpowiedzieć, bo nie wiem. Potem trafiła do nas w czwartek rano, po uprzedniej, ponownej wizycie w gminnej przychodni. Tam została skierowana do szpitala z adnotacją, że stan jest poważny. Chodziło o odwodnienie" - podkreślił dyrektor. W szpitalu nie potwierdzają informacji, która pojawiła się w niektórych mediach w poniedziałek, że dziewczynka czekała kilka godzin na przyjęcie na oddział. "To zabolało mnie najbardziej. Faktem jest, że dziecko zostało bezzwłocznie przyjęte na oddział dziecięcy. Trwało to kilka minut. Stan dziecka przy przyjęciu był ciężki, a dodatkowo pogarszający się. Mimo leczenia nie udało się dziecka uratować. Co się stało i co było przyczyną gwałtownego pogorszenia się stanu zdrowia - będzie wyjaśniane przez prokuraturę. (...) Dla nas również jest to szok, szczególnie jeżeli chodzi o dynamikę choroby. Odwodnienie to nie jest stan, z którego pacjenta nie można wyprowadzić, a zazwyczaj dzieci bardzo szybko się z niego 'dźwigają'" - mówił Pluciński. W Prokuraturze Rejonowej Toruń-Wschód nie przesądzają, kto będzie prowadził dalsze czynności w tej sprawie. "Akta z policji w Chełmży już do nas dotarły. O tym czy sprawę przejmie Prokuratura Regionalna w Gdańsku zadecydują moi przełożeni. (...) Postępowanie będzie prowadzone pod kątem błędu w sztuce lekarskiej. Zabezpieczyliśmy zwłoki dziecka, w celu dokonania ich oględzin wewnętrznych i zewnętrznych i ustalenia bezpośredniej przyczyny zgonu. Zabezpieczona została również dokumentacja lekarska. Sekcja zwłok odbędzie się w tym tygodniu" - powiedział PAP p.o. Prokurator Rejonowy Tomasz Sobczak. Śledczy podkreślił, że za wcześnie jest na podawanie bardziej szczegółowych informacji w tej sprawie. "Akta sprawy wpłynęły do prokuratury w poniedziałek po godzinach urzędowania. To, co było trzeba zrobić w trybie pilnym, czyli zabezpieczyć dowody, które mogłyby zostać utracone bądź zniekształcone, zostało zrobione. Część spraw o błędy w sztuce lekarskiej jest prowadzona zgodnie z właściwością rzeczową w Prokuraturze Regionalnej". Z informacji udzielonej przez dyrektora szpitala w Chełmży wynika, że w ciągu ostatnich 20 lat na oddziale dziecięcym nie zmarł żaden pacjent.