Henryk Gramza, sześćdziesięciotrzyletni mieszkaniec Rogowa od urodzenia mieszka w tak zwanej przystawce w podwórzu, która została dobudowana do budynku piętrowego. Jego mieszkanie składa się z małego pokoju i kuchni. Mieszkanie użytkuje po zmarłych rodzicach. Ojciec zmarł w latach dziewięćdziesiątych, a matka w marcu 2006 r. Przed drugą wojną światową właścicielami kamienicy oraz zamieszkiwanej obecnie przez Henryka Gramzę przybudówki była rodzina żydowska. W 1945 roku kamienica wraz z przybudówką i podwórzem zostały przekazane w użytkowanie Gminnej Spółdzielni Samopomoc Chłopska w Rogowie. Po likwidacji GS kamienica z przybudówką i podwórzem zostały sprzedane przez likwidatora. W 2005 r. przybudówka, podwórze i budynki gospodarcze stały się własnością nowego właściciela - przedsiębiorcy ze Żnina. Dlaczego zajmowanego mieszkania nie kupił Henryk Gramza? - Myśmy z mamą o przetargu nic nie wiedzieli. Dowiedziałem się o tym dopiero w dniu przetargu od sprzedawczyni w sklepie, że moje mieszkanie będzie sprzedane. Mówiła do mnie: "Ino pędź, bo za 15 minut będziesz sprzedany". Musiałbym to kupić jednorazowo za gotówkę, ale nie miałem wtedy tylu pieniędzy. I mieszkanie poszło w inne ręce. Na tym przetargu pytali się też właściciela, który to kupił, co będzie z lokatorami. A on na to, że do śmierci będą mogli tam mieszkać, bo jemu to nie jest potrzebne - wspomina rogowianin. Właściciel mieszkania, które zajmuje Henryk Gramza, przedstawia sprawę inaczej: - Mógł kupić to mieszkanie, doskonale wiedział o przetargu, lecz nie miał pieniędzy na wpłacenie wadium. Likwidator nie mógł sprzedać tego mieszkania i zwrócił się w końcu do mnie, żebym to kupił, by mógł w ogóle zakończyć likwidację GS. Kupiłem, nie liczyłem się wówczas, że mogą być problemy. Właściciel nie przeczy, że przyrzekł starszej pani, iż jej mieszkania nie wymówi. - Ale jej synowi obietnic nie składałem - mówi. Henryk Gramza od dłuższego czasu choruje. Ma wystawione orzeczenie o stopniu niepełnosprawności. Jego miesięczny dochód to 630 zł netto. Twierdzi, że na lekarstwa w aptece wydaje sporo pieniędzy. Do stanu jego zdrowia przyczyniła się praca. Trzydzieści lat pracował w GS w warunkach szkodliwych dla zdrowia. Henryk Gramza wyjaśnia, że na początku relacje z nowym właścicielem mieszkania, które zajmuje, były poprawne. - Jednak po śmierci mamy nie zgodził się na ponowne spisanie umowy. Kazał mi się stąd po prostu wynosić. Rozmawiałem z wójtem, ale wójt powiedział mi, iż nie ma żadnych możliwości na przydział mieszkania. Gdzie więc miałem pójść? Na ulicę? - zastanawia się rogowianin. Za czynsz nie płaci, bo właściciel nie spisał z nim umowy. Właściciel przyznaje, że rzeczywiście nie chce spisać umowy: - Po kupnie budynku miałem spisaną z panią Gramzą umowę na 150 zł miesięcznie. Nie otrzymałem od tamtego czasu ani jednej złotówki. Czy można się dziwić, że nie chcę podpisać następnej? Henryk Gramza płacze, kiedy mówi, że od 3 lat nie ma w mieszkaniu prądu. I opowiada: - Po śmierci mamy właściciel nie wyraził zgody na dalsze zamieszkanie oraz uzgodnił wyłączenie prądu z przybudówki, którą zamieszkuję. Wiadomości słucham, tylko z radia, które jest na baterie. Właściciel: - Kto energetyce nie płaci, temu energetyka odcina prąd. Mieszkanie jest pozbawione nie tylko prądu. Nie ma w nim również wody. Brakuje łazienki i ubikacji. Henryk Gramza wodę czerpie z pobliskiej studni, korzysta z publicznej toalety na targowisku. - Ubikacja stała na podwórzu, ale ją zabrał. - Chętnie bym się stąd wyprowadził, gdyby gmina miała mieszkanie, bo już dość mam tych przykrości - ubolewa. Właściciel mieszkania, które zajmuje Henryk Gramza, podkreśla, że lokatora trudno spotkać trzeźwego. - Coraz częściej jego mieszkanie zamienia się w melinę. Henryk Gramza zapewnia, że nie nadużywa alkoholu. Wypija najwyżej dwa piwa dziennie, bo tak zalecił mu lekarz. Mocnych trunków pić nie może - obawia się, że kiedyś zapomni zgasić świeczki i spali mieszkanie. - Piję piwo i zapominam o wszystkim. Tylko radio gra cały czas. - Mieszkanie to nie spełnia żadnych wymogów. Brakuje kanalizacji, wody bieżącej i nie ma prądu. Wokoło robi się śmietnik. Dałem sobie spokój, dopóki jego matka żyła. Potem prosiłem, żeby się wyprowadził. Rozmawiałem również z wójtem na ten temat i wójt miał dla niego mieszkanie na wsi, ale nie chce się tam wyprowadzić, bo będzie miał daleko do miasta. Powiedział, że się stamtąd nie wyprowadzi, bo mieszka tam całe życie, a teraz ja chcę go stamtąd wyrzucić - wyjaśnia właściciel mieszkania. Mariola Kuchcińska, kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej zna sytuację Henryka Gramzy. - Jeżeli jakieś problemy ma, to tylko i wyłącznie na swoje własne życzenie. To jest specyficzny przypadek - wyjaśnia Mariola Kuchcińska. Pani kierownik nie chce mówić o szczegółach, ponieważ obowiązuje ją tajemnica służbowa. Dodaje, że GOPS wykorzystał wszystkie możliwe ścieżki, by pomóc Henrykowi Gramzie. I mężczyzna - według pani kierownik - korzysta z pomocy GOPS. Wójt Józef Sosnowski wyjaśnia, że w ubiegłym roku Henryk Gramza i właściciel mieszkania złożyli wniosek do Urzędu Gminy o przydział mieszkania komunalnego. W tym samym miesiącu otrzymali odpowiedź, że weszła w życie uchwała Rady Gminy w Rogowie o zasadach przyznawania lokali w gminie Rogowo i w świetle jej postanowień wnioski należy składać na odpowiednich drukach. Ponowny wniosek do Urzędu nie wpłynął. - W pierwszej kolejności to właściciel powinien mieszkanie dla pana Gramzy zabezpieczyć, jeśli chce go z mieszkania wyprowadzić. Jest tylko ten jeden wniosek w tej sprawie. Nie mogło zatem od nas być żadnej propozycji mieszkania, bo nie złożono ponownie wniosku - wyjaśnia wójt. - Kto powinien zapewnić mieszkanie osobie, będącej w takiej sytuacji? Z jakiej racji ja mam go utrzymywać, robić remonty, inwestować w lokal? - mówi właściciel i dodaje, że drugiego wniosku o przyznanie mieszkania, wniosku, który on jest gotów w każdej chwili złożyć, Henryk Gramza nie chce podpisać. Arkadiusz Majszak