Wezwania dotyczą zapłaty z tytułu nadgodzin, jakie przepracowali dyrektorzy byłych rodzinnych domów dziecka w Żninie i Gąsawie. Michał J. i Zdzisława W. twierdzą, że opieka nad kilkorgiem dzieci z różnymi problemami zdrowotnymi i z rodzin patologicznych spowodowała, że zmuszeni byli poświecić opiece i prowadzeniu domu cały swój czas. Uważają, że wykonywali obowiązki związane z prowadzeniem domu dziecka przez całą dobę. Uznali, że w związku z tym należy im się wynagrodzenie za każde szesnaście nadgodzin przepracowanych w dni robocze oraz za całą dobę pracy w dni wolne. Dokonali wyliczenia wartości wynagrodzenia za nadgodziny za 2 miesiące z objętego roszczeniem okresu, a potem pomnożyli to przez liczbę miesięcy, za które domagają się zapłaty - od października 2008 do sierpnia 2011 roku. Michał J. żąda od powiatu żnińskiego 631353,26 zł, a Zdzisława W. żąda 606808,97 zł. - Bezczelność z ich strony, to najdelikatniejsze określenie, jakie mi się nasuwa - stwierdził starosta żniński Zbigniew Jaszczuk. - Wynika z tego, że powiat ma zapłacić za czasz jaki spędzili na spaniu, jedzeniu, spacerowaniu i chodzeniu do kościoła? Byli dyrektorzy uznali, że przez osiem godzin wykonywali swoje obowiązki, tak jakby pracowali np. w fabryce, a kolejne godziny w ciągu doby (w ilości szesnastu), w ciągu których zajmowali się dziećmi, uznali jako godziny dodatkowe nadliczbowe i zażądali od byłego pracodawcy zapłaty. Dodajmy, zapłaty za trzy ostatnie lata. Nie mogli żądać zapłaty za dłuższy okres, bo - jak wyjaśnił starosta - na więcej nie pozwalają przepisy. Michał J. był dyrektorem od 1 lutego 2004 roku, a Zdzisława W. od 1 stycznia 2005 roku. Zbigniew Jaszczuk wyjaśnił, że dyrektorzy na początku byli na stanowiska swoje powołani, a potem mieli wypłacane wynagrodzenie, tak jak inni kierownicy jednostek samorządowych w starostwie na podstawie rozporządzenia Rady Ministrów w sprawie zatrudniania, wynagradzania i wymagań kwalifikacyjnych pracowników samorządowych. Rozporządzenie wypłaty nadgodzin nie przewiduje. Ponadto dyrektorzy mieli ustalone składniki wynagrodzenia, na które składały się: wynagrodzenie zasadnicze, dodatek funkcyjny, premie uznaniowe i dodatek za wieloletnia pracę. Tu też nadgodzin nie ma. - Oni takie ustalenie przyjęli i podpisali, a przez ten okres nigdy nie występowali o wypłatę nadgodzin - mówi Zbigniew Jaszczuk. Z kolei Maria Zwolenkiewicz - dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie wyjaśniła, że rodzinne domy dziecka są placówkami opiekuńczo-wychowawczymi, tak jak państwowe domy, ale ich idea polega na tym, aby dzieciom stworzyć warunki jak w rodzinie i dlatego specyfika tej placówki polega na tym, że nie ma normowanego czasu pracy. Dyrektorzy sami wystąpili z wnioskiem do powiatu o utworzenie tego typu placówki i nie było dla nich innej alternatywy polegającej na tym, że pracują tylko przez 8 godzin. Starosta Zbigniew Jaszczuk przytoczył wyrok Sądu Okręgowego we Wrocławiu w podobnej sprawie. Sąd uznał, że rodzinny domi dziecka jest placówką opiekuńczo-wychowawczą, ale funkcjonująca jako jedna wielodzietna rodzina, a opieka nad dziećmi odbywa się o każdej porze dnia i nocy i wniosek o zapłatę nadgodzin odrzucił. Sąd w Bydgoszczy wyznaczył termin rozprawy ugodowej na 6 grudnia. - Nie będzie na pewno żadnej ugody z nimi - zapowiedział starosta. - Ze względu na to, że sąd liczy się z takim obrotem sprawy, wyznaczył 5 minut dla każdej sprawy. Sąd ma pewnie wyrobione zdanie w tej sprawie i zakłada, że postępowania ugodowego nie będzie. Były dyrektor rodzinnego domu dziecka w Gąsawie Michał J. nie chciał się wypowiadać, gdyż sprawa jest zbyt skomplikowana, żeby ją roztrząsać. - Moim zdaniem cała ta sprawa nie jest nawet godna komentarza. Każdy postępuje na tyle, na ile go stać. A w tym przypadku i tak ostateczne rozwiązanie musi przyjść od Temidy - powiedziała dyrektor PCPR Maria Zwolenkiewicz. Dyrektor Wydziału Polityki Społecznej Urzędu Wojewódzkiego w Bydgoszczy Dorota Hass powiedziała, że na ma przepisów, które mówiłyby wprost o tym, że dyrektorom rodzinnych domów dziecka należą się nadgodziny. Z jednej strony są to jednostki budżetowe, ale z drugiej opieka nad dziećmi w rodzinnym domu dziecka wymaga stałej dyspozycyjności. Dyrektor powiedziała, że na terenie kraju są przypadki wniosków dyrektorów rodzinnych domów dziecka, ale to, czy pieniądze są wypłacane, czy nie zależy od interpretacji sądu. Jedne sądy orzekają, że pieniądze za nadgodziny się należą, a inne nie. Remigiusz Konieczka