Na miejscu zjawił się weterynarz. Jak się okazało, jadowity wąż okazał się... plastikową zabawką. "Gazeta Pomorska" informuje, że w tym roku Bydgoskie Centrum Zarządzania Kryzysowego miało siedem zgłoszeń dotyczących żywych zwierząt. Były to głównie zaskrońce, dwa z nich dotyczyły jaszczurek. - Czasami takie rzeczy się zdarzają. Mieliśmy zwierzęta egzotyczne takie jak gekon, legwan. Różne zwierzaki z hodowli egzotycznej czasami czmychają. Pojawiają się też zgłoszenia dotyczące węży, jaszczurek, a z rodzimych gatunków to żmija zygzakowata - powiedział Robert Dobrosielski, zastępca dyrektora Bydgoskiego Centrum Zarządzania Kryzysowego. "Strach ma wielkie oczy" Za każdym razem dyżurni centrum kierują sprawę do weterynarza. Ten jedzie na miejsce, aby ocenić sytuację. - Czasami strach ma wielkie oczy, ale trudno wymagać, żeby każdy z nas był herpetologiem (dział nauki zajmujący się płazami i gadami, zwierzętami pełzającymi - przyp. red.). To co na końcu śmieszne, na początku bywa straszne i przerażające - stwierdził zastępca dyrektora Bydgoskiego Centrum Zarządzania Kryzysowego.